Matka zostawiła 1,5-roczne dziecko w nagrzanym aucie na kilka godzin. Chłopiec nie przeżył
Do tragicznych wydarzeń doszło w Szczecinie. Matka zostawiła półtoraroczne dziecko w samochodzie i poszła na kilka godzin do pracy. Kiedy wróciła, synek już nie żył. Takie historie to plaga każdego lata.
1,5-roczny chłopiec zostawiony w nagrzanym aucie
Środowy poranek początkowo nie zapowiadał się tragicznie dla jednej ze szczecińskich rodzin. Mama jak każdego poranka odwoziła dzieci do przedszkola i żłobka.
38-latka najpierw zawiozła starsze dzieci do przedszkola, a następnie pojechała do pracy. Kiedy wyszła z niej przed godziną 17. najpierw udała się do żłobka, żeby odebrać najmłodsze dziecko. Tam usłyszała, że tego dnia nie przywiozła synka.
Kobieta wróciła do samochodu. Wtedy zorientowała się, że na tylnym siedzeniu zostawiła przypiętego do fotelika synka. Chłopiec przez kilka godzin kiedy matka była w pracy, znajdował się w nagrzanym aucie. Dziecko nie miało szans na przeżycie. Tego dnia temperatura sięgała 27 stopni Celsiusza.
Jak podaje RMF FM wezwani na miejsce ratownicy podjęli próbę reanimacji. Było już za późno. Chłopiec nie przeżył.
Sprawę bada prokuratura, a rodzina otrzymała pomoc psychologiczną.
Zobacz także
Śmierć dziecka w aucie - historia się powtarza
Do podobnej historii doszło w 2014 roku w Rybniku. Ojciec zapomniał zawieźć swojej trzyletniej córeczki do przedszkola i pojechał prosto do pracy.
Dziewczynka spędziła w upalnym samochodzie osiem godzin. Kiedy 40-latek wrócił do auta po pracy od razu zaczął reanimować córkę. Było jednak za późno. Dziewczynka nie żyła.
Co roku piszemy o przypadkach, kiedy rodzice zostawiają dzieci w nagrzanych autach. "To tylko na chwilę, bo musiałem wyjść do sklepu. Nie było mnie dosłownie 5 minut. Nic takiego się nie stało" - to częste wymówki rodziców, którzy tłumaczą się z podobnych przypadków. Historia, która wydarzyła się w Szczecinie jest szczególnie tragiczna i zajmie się nią prokuratura.
My możemy jedynie uczulić rodziców, żeby zachowali rozsądek i zawsze mieli z tyłu głowy przykład takich historii jak ta ze Szczecina. Eksperci co roku alarmują, że auto latem jest jak nagrzana puszka, która nagrzewa się nawet do temperatury 50 stopni Celcjusza, zmieniając się w rozpalony piekarnik. Szczególnie na przegrzanie narażone są niemowlęta i małe dzieci. W wysokich temperaturach ludzki organizm traci umiejętność termoregulacji, co wiąże się z tym, że ciało absorbuje więcej ciepła niż oddaje, co w konsekwencji może prowadzić do udaru cieplnego.