Rozwód - dziecko przeżywa to bardziej
Liczba rozwodów w Polsce wzrosła w ostatnich latach z 43 do 65 tys. rocznie. Rozstajemy się wręcz nałogowo. I cierpimy, to zrozumiałe. Jest jednak ktoś, o kogo trzeba zatroszczyć się teraz najmocniej: nasze dziecko. Anna Dzierża, mediator, na swoich warsztatach tłumaczy, jak sprawić, aby ono przetrwało tę burzę.
- Karolina Morelowska, Claudia
Jakie są te najważniejsze komunikaty, które naszemu dziecku musimy bezwzględnie przekazać, kiedy my, rodzice, decydujemy się na rozstanie, na rozwód?
Anna Dzierża: Przede wszystkim dzieciom powinno się powiedzieć prawdę. Nie wolno nimi manipulować. A to rodzicom się zdarza. W ten sposób, „używając” dziecka, próbują ugrać coś między sobą. Tych komunikatów, o które pani pyta, jest kilka. Ale najważniejszy, od którego trzeba zacząć, to wcale nie ten mówiący o miłości. Pierwszy musi brzmieć: „To sytuacja nieodwracalna. Postanowiliśmy się rozstać i nie ma od tego odwołania”. Potem, oczywiście, należy się naszemu dziecku zapewnienie od obojga rodziców, że jest nadal bardzo kochane, że oboje będziemy się o nie troszczyć jak dotąd, będziemy spędzać z nim czas.
"Dziecko przede wszystkim musi znać prawdę. Musi wiedzieć, że rodzice się rozstają i jest to sytuacja nieodwracalna. Będzie próbowało pogodzić mamę i tatę, być mediatorem. Nie wolno mu na to pozwolić. Ta rola przynosi ból."
Jednak upieram się przy powiedzeniu przede wszystkim o nieodwracalności naszej decyzji, bo często się zdarza, że my swoim nie do końca czytelnym zachowaniem, nie do końca przejrzystymi komunikatami dajemy dziecku jakąś nadzieję. Pozwalamy myśleć, że nie wszystko jeszcze skończone. Bardzo je w ten sposób krzywdzimy.
Nie mówimy, bo chcemy ochronić...
Anna Dzierża: Jestem zdania, że nawet w sytuacji, kiedy rozwód podyktowany jest poważnymi konf liktami między partnerami, nawet kiedy wina ewidentnie leży po jednej ze stron, dziecka nie wolno oszukiwać. Naturalnie forma przekazu i sposób rozmowy powinny być dostosowane do wieku, poziomu wrażliwości, dojrzałości emocjonalnej, inteligencji naszego dziecka. Sami znamy je najlepiej, wiemy, jak z nim rozmawiać. Musimy pamiętać, że dzieci mają bardzo silnie rozwiniętą intuicję, czują więcej, niż sądzimy. Czują, kiedy są okłamywane, nawet jeśli robimy to z wprawą. Powiedzenie im prawdy spowoduje, że będą bały się trochę mniej. To i tak dla nich bardzo trudny moment.
Taką rozmowę należy rozłożyć na etapy, przygotować na nią czy zrobić to za jednym razem?
Anna Dzierża: Zdecydowanie zrobić za jednym razem. Tego bólu nie ma sensu rozkładać na odcinki.
Siadamy we troje i rozmawiamy wspólnie?
Anna Dzierża: Oczywiście, to jest najszczęśliwszy scenariusz, ale z doświadczenia wiem, że bardzo rzadko realny. Partnerzy na tym etapie są zazwyczaj już tak skonfliktowani, że nie są w stanie zdobyć się na taki gest. Możemy więc porozmawiać z dzieckiem indywidualnie, ale musimy pamiętać: w takiej rozmowie nie wolno nam oczerniać swojego partnera. Dziecko potrzebuje wiedzieć, że szanujemy siebie nawzajem. Z mojej pracy z maluchami wynika, iż one najlepiej czują się właśnie z tym rodzicem, który odnosi się z większym szacunkiem do swojego byłego męża/żony. Zaczynając rozmowę z dzieckiem, musimy liczyć się z tym, że jego reakcje mogą być bardzo różne. Będzie zaprzeczało temu, co słyszy, odrzucało tę informację i właśnie – jak wspomniałam wcześniej – będzie próbowało mieć jeszcze jakąś nadzieję. Dzieciaki, nawet te naprawdę małe, w takich momentach wręcz wchodzą w rolę mediatora między rodzicami. Po prostu bronią się przed bólem. Niektórzy rodzice, szczególnie kobiety, mają tendencję do chwytania się tej ostatniej deski ratunku. Tego absolutnie robić nam nie wolno! Mimo że dzieci często wiele rzeczy rozumieją, czują, to jednak nie radzą sobie z nimi emocjonalnie. Kiedy w taki sposób przerzucamy odpowiedzialność na dzieci, ranimy je.
Musimy im dać odczuć, że to, co się dzieje, nie jest w żadnym razie ich winą.
Anna Dzierża: Tu też trzeba bardzo uważać, bo dzieci mają tendencję do brania winy na siebie. Szczególnie kiedy od jednego rodzica słyszą listę zarzutów dotyczących tego drugiego. Wierzą, że jego ukochani mama/tata są dobrzy, więc obwiniają same siebie. To, co mama opowiada na temat taty i odwrotnie, jest dla nich bardzo bolesne. Rodzą się więc w nich wewnętrzne konflikty, których nie potrafią ani udźwignąć, ani tym bardziej rozwiązać.
Po tym, gdy powiemy dziecku, jaka jest ta nowa sytuacja, musimy mu pomóc ją zaakceptować. Jak to zrobić najlepiej?
Anna Dzierża: Przede wszystkim niezbędna będzie konsekwencja. W żadnej sytuacji nie możemy pozwolić, aby dziecko wpadało w przedłużający się stan histerii. W tym wypadku jest podobnie. Ale też musimy dać mu czas, aby wszystkie emocje, które będą się w nim pojawiały, mogło „przepracować”. Nasze dziecko w czasie rozstania, rozwodu rodziców będzie przechodziło kilka faz. Pierwszą jest właśnie odrzucenie stanu rzeczy. Dzieciaki nie zgadzają się, próbują same działać. Następnie przychodzi etap rezygnacji: jest im wszystko jedno, co się dzieje. A dopiero potem zaczynają akceptować to, co się stało. Te wszystkie etapy musimy spokojnie przeczekać. Nie należy reagować agresywnie, nie wolno krzyczeć, musimy przytulać nasze dziecko zdecydowanie częściej niż zwykle, być obok. Tłumaczyć, rozmawiać, kiedy dziecko będzie miało taką potrzebę. Starać się zapewnić mu spokój, na ile tylko jest to w takich okolicznościach możliwe.
Czy dobrym pomysłem jest włączanie w taką sytuację członków naszej najbliższej rodziny, babci, cioci? Mogą pomóc?
Anna Dzierża: Uważam, że to sytuacja, którą powinniśmy jednak załatwiać sami. Ale wiem, że często emocje są tak silne,
"W czasie rozwodu rodziców dziecko przechodzi kilka faz. Pierwsza to odrzucenie informacji o rozstaniu, druga – próba walki. Kolejna to rezygnacja, dopiero potem przychodzi akceptacja nowej sytuacji. Wszystkie etapy musimy przeczekać."
bałagan tak wielki, że chaos rzeczywiście przenosi się na całą rodzinę. Paraliżuje ją i angażuje wielu jej członków. Jeśli mamy „pod ręką” mądrą i obiektywną babcię, warto skorzystać z jej pomocy. Choć zapewniam panią, że z tym obiektywizmem bywa bardzo kiepsko. Oczywiście w grę wchodzi wszystko, co naszemu dziecku może pomóc przetrwać, ale niech to nie będzie przeciąganie członków rodziny na swoją stronę, które de facto ma na celu zwiększenie naszego własnego komfortu. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że rodzina włączana jest w okołorozwodowe rozmowy wtedy, kiedy tylko jedna strona chce rozstania. I dzieje się to właśnie po to, by za wszelką cenę do rozejścia się ludzi nie dopuścić. Takie działania są bez sensu.
Wtedy już chyba zupełnie tracimy z oczu dobro naszego dziecka.
Anna Dzierża: Tak. A przecież naszym najważniejszym obowiązkiem jest zapomnienie o sobie, o swoich ranach i spojrzenie na tę całą sytuację właśnie jego okiem. Tego nie umiemy, bo brakuje nam dystansu do naszego własnego cierpienia, niezrealizowanych oczekiwań.
Rozwód jest sprawą dokonaną. Nasze dziecko o nim wie, zrozumiało tę sytuację. Teraz musimy ustalić zasady funkcjonowania w nowej, rozbitej rodzinie.
Anna Dzierża: Stworzyć tzw. plan rodzicielski. I tu znowu pojawiają się schody. Znowu zaczyna się szarpanina. Jest mnóstwo rzeczy, które musimy ustalić – poza alimentami i podziałem czasu spędzanego przez dziecko z danym rodzicem. W takim planie rodzicielskim trzeba doprecyzować mnóstwo niuansów. Ustalamy z góry harmonogram wakacyjny, świąteczny. Ustalamy program spotkań dziecka z pozostałymi członkami rodziny, babciami, wujkami. Umawiamy się, w jaki sposób będziemy decydować, na jakie zajęcia dodatkowe dziecko może chodzić i kto je będzie na nie zawozić. Znam przypadek rodziny, w której ojciec bardzo nie chciał, aby jego córka chodziła na karate. Kiedy wylądował na kilka tygodni w szpitalu, jego była żona wykorzystała ten moment i posłała córkę na te zajęcia. To są zachowania niedopuszczalne. Musimy ustalić, kto będzie płacił za lekarza i lekarstwa, w jaki sposób będziemy dziecko nagradzać i obdarowywać prezentami. Bo inaczej z tego potem może zrobić się konkurs pod hasłem: „Kto jest lepszy: mamusia czy tatuś?”.
Czy kiedy taki plan już mamy, musimy się go w każdej sytuacji bezwzględnie trzymać, niezależnie od chwilowych potrzeb naszego dziecka? Myślę, że tu potrzebna jest nasza mądra elastyczność. Jeżeli według planu moje dziecko weekendy spędza z ojcem, ale akurat w sobotę chce spotkać się z mamą, rozumiem, że powinniśmy mu na to pozwolić?
Anna Dzierża: Jestem absolutnie za tym, aby słuchać jego potrzeb uważnie. I jeśli tylko taka zmiana planu jest możliwa, należy się na nią zgodzić. Naszym celem jest zapewnienie naszemu dziecku miłości – nie mniejszej niż ta sprzed rozwodu – oraz poczucia bezpieczeństwa. Oczywiście nasze dziecko powinno znać treść planu rodzicielskiego, który został spisany. Nawet wtedy, kiedy jest małe, musi wiedzieć, na jakich zasadach umowa funkcjonuje, i starać się tych zasad trzymać. Jednak jeśli sytuacja tego wymaga, plan może być modyfikowany. Pamiętajmy, że zarówno ojciec, jak i matka dla córki czy syna spełniają całkiem inne funkcje. Od jednego i drugiego rodzica czerpiemy zupełnie co innego. Jednak dla każdego dziecka ich zainteresowanie oraz zaangażowanie w rozwój jest bardzo ważne.
Mówiłyśmy o sytuacjach, kiedy dziecko kontaktu z drugim rodzicem domaga się „ponad plan”. Zdarzają się jednak i takie sytuacje, kiedy dziecko kontaktu z jednym z rodziców unika. Co wtedy? Ta druga strona powinna do spotkań zmuszać?
Anna Dzierża: Na pewno niczego nie możemy robić na siłę. Jednak powinniśmy w takiej sytuacji rozmawiać, dopytywać, o co chodzi, dlaczego tam – u taty czy u mamy – nie jest przyjemnie, dobrze, bezpiecznie? Naszą rolą jest także nakłanianie do kontaktów z drugim rodzicem. Przekonywanie, że są powody, dla których z tym drugim rodzicem warto się spotkać. Być może okaże się, że taka sytuacja wymaga pomocy psychologa. Być może nasze dziecko nie radzi sobie z nową sytuacją. Podświadomie obwinia jedną ze stron, właśnie tę, z którą nie chce mieć kontaktu. W takich momentach nie ma na co czekać, trzeba skorzystać z fachowej pomocy.
Stworzyła Pani specjalny program, warsztaty, które mają pomóc rodzicom w czasie ich rozwodu w mądrym zaopiekowaniu się dziećmi. Rozumiem, że skoro powstały zajęcia, oznacza to, że nie radzimy sobie w takich momentach.
Anna Dzierża: Jestem mediatorem rodzinnym i wiele razy widziałam, jakie dramaty rozgrywają się w domach w czasie rozwodu. I jak bardzo cierpią na tym właśnie dzieci. A ponieważ są to ślady, które zostają w nas bardzo głęboko i ciągną się potem za nami przez całe życie, warto nauczyć się przechodzić ten czas „sprawniej”. Dla dobra naszego dziecka. Dla jego spokoju, bezpieczeństwa. Z myślą o jego przyszłości.
ANNA DZIERŻA mediator rodzinny, założycielka krakowskiego oddziału Polskiego Centrum Mediacji „Dialog”. Prowadzi żłobek oraz przedszkole „POMPON Klub Kreatywnego Malucha” w Krakowie. Pomysłodawczyni i prowadząca warsztaty „Dziecko w rozwodzie, czyli: mamo, tato – ciągle Was kocham”. Więcej informacji o warsztatach pod adresem www.zlobek-krakow.pl