Reklama

W latach 90. wśród młodych rodziców popularna była metoda „kontrolowanego wypłakiwania się”. Teoria głosiła, że powinniśmy pozwolić niemowlęciu na płacz i nie reagować na niego. Miał to być sposób na nauczenie malca samodzielnego zasypiania czy leżenia w łóżeczku.
Dziś wiemy już, że metoda ta okazała się wielkim błędem. Płacz jest dla niemowlęcia jedyną formą porozumiewania się z otoczeniem. Jeśli rodzice nie reagują na jego komunikaty wyrażane łzami, dziecko czuje się opuszczone i traci poczucie bezpieczeństwa.

Reklama

Bądź przy mnie, gdy mi źle
Nie inaczej jest ze starszym dzieckiem, które potrafi już mówić. Choć zasób słów pozwala brzdącowi na opisanie problemu, który go gnębi, to jednak jego umysł nie zawsze jeszcze potrafi poradzić sobie z emocjami.
Dlatego złość, strach i ból każdy trzylatek, a nawet ośmiolatek, wyraża przez płacz, który czasem trwa dobre kilkanaście minut, zanim mały człowiek uspokoi się i sam uzna, że wystarczająco już wyraził swą rozpacz.
– Jeśli dziecko płacze z konkretnego powodu, który nazwało, np. ulubiony kolega nie chciał się z nim bawić, więc przeżywa złość i lęk o bezpowrotną utratę przyjaciela, to musimy uszanować takie dziecięce łzy i pozwolić im się lać – tłumaczy psycholog Elżbieta Brodowska.
– Jeśli damy malcowi czas na wypłakanie się, damy mu jednocześnie sygnał, że rozumiemy jego problem i szanujemy to, co przeżywa. Musimy jednak przy nim być i wytłumaczyć mu, że można mieć wielu przyjaciół, że zabawa z kimś innym nie oznacza utraty kolegi itd. Zostawienie malucha z jego smutkami będzie zwykłym opuszczeniem go w potrzebie – przekonuje psycholog.

ŁEZKI PRZYNOSZĄ UKOJENIE
Wielu terapeutów uważa płacz za rodzaj lekarstwa, bo redukuje napięcie nerwowe, pozwala wyładować złość, uwolnić się od żalu oraz wielu innych uczuć, które trudno czasem opisać słowami, zwłaszcza dziecku. Dlatego zakazywanie maluchowi ronienia łez czy zawstydzanie go z powodu „rozklejenia się”, co często się zdarza rodzicom chłopców („nie płacz jak baba”), nie jest słuszne. Uczy dziecko tłumienia emocji, a także tego, by w przyszłości nie sygnalizować rodzicom swoich problemów, lęków i rozpaczy.
– Takie zachowanie przyczynia się do rozwoju u dzieci depresyjnego zamykania się ze swoimi problemami przed bliskimi, a później i innymi osobami w życiu – tłumaczy Brodowska.
Zdaniem psychologa, warto jednak nauczyć się rozróżniania rodzaju płaczu naszej pociechy. Są bowiem dzieci o obniżonym progu wrażliwości na stres, które łzami reagują nie tylko na coś złego, ale również na każdą zmianę w ich otoczeniu. Bywają też maluchy, które płacz traktują jako sposób na wymuszanie czegoś na rodzicu, np. kupna nowej zabawki.
– Obie sytuacje są dla rodzica trudne – mówi Elżbieta Brodowska. – Z dzieckiem nadwrażliwym trudno rozmawiać logicznie, zwłaszcza wtedy, gdy wpadło w histerię. Rozmowę należy odłożyć do momentu, gdy malec ochłonie ze strachu, przerażenia i „wynurzy się” ze świata swoich emocji.
Czasem takie dziecko wymaga opieki terapeuty rodzinnego. Z kolei wychowanie malca, który próbuje kierować rodzicami za pomocą swoich łez, musi być oparte na konsekwencji dorosłych, stawianiu przez nich jasnych granic i klarownego nazywania swoich oczekiwań.
Im szybciej twoja pociecha zrozumie, że krzykiem niczego nie wymusi, tym lepiej.

Reklama

Gdy płacz nie służy niemowlęciu
Badania naukowe dowiodły, że długotrwały płacz jest szkodliwy i dla psychiki, i dla ciała niemowlęcia. Powoduje zwiększone wydzielanie kortyzolu, hormonu stresu, który szkodzi rozwijającemu się mózgowi, przyspiesza akcję serca, podnosi ciśnienie krwi. Wszystko to mija, gdy rodzic przytuli i uspokoi swoje dziecko.

Reklama
Reklama
Reklama