Reklama

Kiedy byłam 3-letnią dziewczynką, dostawałam pieniądze od dziadków przy okazji każdej ich wizyty u nas w domu. Pamiętam nawet banknot o niewiarygodnym nominale – tysiąc złotych (dziś z grubsza odpowiada to stu złotym). Natomiast nie mam żadnych wspomnień związanych z wydawaniem moich zasobów. Pewnie rodzice je zagospodarowali zgodnie z moimi potrzebami. I nic dziwnego, że tego nie pamiętam: byłam po prostu za mała na operowanie pieniędzmi. Dzieci nabywają zdolność radzenia sobie z nimi, gdy posiądą umiejętność myślenia abstrakcyjnego, koniecznego, by połączyć banknot stuzłotowy np. z piękną lalką. Trzy-, czterolatek zwykle tego jeszcze nie potrafi .

Reklama

DROBNE KWOTY DLA MAŁEGO DZIECKA

Mając tę świadomość, własnym dzieciom zaczęłam dawać pieniądze dopiero, gdy poszły do szkoły. Wydaje się, że siedem lat to najlepszy wiek, by rozpocząć naukę gospodarowania pieniędzmi. U nas w domu start w świat finansów był nietypowy. Moja córeczka Basia dostała od babci na początku roku szkolnego 20 złotych. Następnego dnia wydała wszystkie pieniądze na soczki dla koleżanek z klasy. Wzruszyła nas hojność dziecka, ale zdaliśmy sobie też sprawę, że taki maluch nie może dostawać większych sum, bo nie umie nimi gospodarować. To wydarzenie stało się więc przyczynkiem do rozmowy o pieniądzach, podczas której wyjaśniliśmy dziecku, że są one owocem ciężkiej pracy rodziców i nie można ich dowolnie rozdawać. Wydzielamy więc Basi raz na kilka dni trochę pieniędzy, a dawanie kieszonkowego postanowiliśmy odroczyć do momentu, gdy nauczy się kontrolować te drobniejsze kwoty. Osobna sprawa to skarbonka córki. Lądują w niej wszystkie wyższe nominały. Basia sama wyznacza cel tych „oszczędności”, które z czasem mają sprawić, że dostanie jakąś droższą zabawkę.

KIESZONKOWE DLA NASTOLATKA

Nasz starszy syn z kolei od małego miał „dryg” do pieniędzy. Bardzo wcześnie nauczył się liczyć, szybko też zauważył, że z drobnych kwot można złożyć większe sumy, a za te kupić coś fajnego. A że miał mnóstwo potrzeb, stale „oszczędzał”. W tej chwili Antek jest w pierwszej klasie gimnazjum i może operować większymi kwotami: dostaje od dziadków 80 złotych miesięcznie. Niemało. Niestety, nie udało mu się utrzymać pasji do gromadzenia funduszy. A to kupi sobie i przyjacielowi pizzę, a to wyda wszystko w sklepie z płytami. Wiemy o tym, staramy się go przekonywać, że gdy wyda – do końca miesiąca będzie chodził z pustymi kieszeniami, ale nie zawsze go to zniechęca. Trudno! To jego wybór.

Rady dla rodziców kilkulatków:

● Nie dawaj dziecku dużych kwot – przećwicz najpierw jego umiejętności gospodarowania pieniędzmi na mniejszych sumach.

● Dyskretnie kontroluj wydatki pociechy, interweniuj, gdy widzisz, że nie potrafi rządzić pieniędzmi. Jednak nie staraj się narzucić jej swoich pomysłów (to kup, a nie tamto!) – w końcu ma się nauczyć wydawać pieniądze zgodnie ze swoja wola.

● Ucz oszczędzania. Spraw dziecku skarbonkę, będzie mogła do niej wrzucać pieniądze, które dostanie w prezencie.

Rady dla rodziców gimnazjalistów:

● Starsze dzieci, w wieku gimnazjalnym, powinny dostawać stałe miesięczne kwoty, którymi będą gospodarować do kolejnego terminu wypłaty kieszonkowego.

● Rodzice (lub dziadkowie) powinni wypłacać kieszonkowe regularnie, mniej więcej w tym samym dniu raz na miesiąc.

● Rodzice zawsze mogą służyć radą, ale nie powinni kontrolować wydatków gimnazjalistów. Dzieci w tym wieku muszą nauczyć się gospodarować tym, co mają.

Reklama

● Trzeba ustalić stałe zasady: jeśli nastolatek wyda swoje fundusze, będzie musiał radzić sobie bez nich do następnej wypłaty – tak jak rodzice, gdy przekraczają budżet domowy.

Reklama
Reklama
Reklama