Reklama

Niechęć, złość, a nawet wrogość do młodszego rodzeństwa jest naturalnym zjawiskiem. Jeśli bowiem dziecko przez 5, 10 czy 12 lat żyje jako jedynak, to cała uwaga rodziców, ba! Cały wręcz świat jest skupiony tylko i wyłącznie na nim. Kiedy pojawia się rywal w postaci rodzeństwa, ten dotychczasowy, korzystny dla niego porządek zostaje zburzony. Długo oczekiwany brat czy siostra, kiedy wreszcie pojawi się w domu, szybko staje się intruzem. Starsze dziecko odczuwa silny niepokój, bo jego pozycja jest teraz zagrożona. Jeśli pragniemy, by nasza starsza latorośl lubiła młodszego brata/siostrę, warto nad tym pracować od pierwszych dni, gdy tylko bobas zjawi się w domu. Klasyczna sytuacja wygląda tak, że wszyscy – ciotki, wójkowie, sąsiedzi no i, co najgorsze, rodzice – zachwycają się niemowlakiem: jakie ma ładne rączki, jak rozkosznie się uśmiecha itd. A duży zostaje odsunięty na bok. Tymczasem to właśnie on, ten starszy, potrzebuje teraz, jak nigdy dotąd, troski, uwagi, dopieszczenia.

Reklama
Co możemy zrobić?

Dawać dużemu siebie na wyłączność. Ile damy radę! Poczytać mu książkę przed spaniem. Pójść tylko z nim do kina. We dwoje obejrzeć program lub fi lm w telewizji (gdy mały już śpi albo jest u babci). Odwieźć dużego na trening, na angielski i odebrać stamtąd (chociażby raz na jakiś czas) – to nic, że ma 12 czy 13 lat i od roku jeździ tramwajem sam. Nie chodzi o długie godziny. Poświęćmy kwadrans, dwadzieścia minut, byle z nim porozmawiać, bez nerwowego zerkania w stronę kołyski. A przy tej okazji okażmy zainteresowanie dla opowieści o nowej grze komputerowej lub o tym, że Piotrek (ten z Vb) to jest głupi, bo faulował jak grali na szkolnym boisku w nogę.

Czego nie robić?
Reklama

Nie należy mówić: „Musisz zrozumieć, że mama nie ma już dla ciebie tyle czasu, bo jest was dwoje”. Takie tłumaczenie działa wyłącznie na szkodę małego. Starszy wcale nie musi „zrozumieć”, bo to nie jego dziecko tylko twoje. To, że jest rodzeństwo, nie może dla starszego oznaczać, że traci wszystkie wcześniejsze przywileje. Bo uzna brata za całe zło i obarczy go odpowiedzialnością za pogorszenie się jego sytuacji. A z czasem zacznie poszturchiwać, przedrzeźniać, dokuczać. Nie zmuszamy starszego, by „zajął się małym”. Owszem, mogą spędzić razem nieco czasu na wspólnej zabawie. I to niekoniecznie bywa układanie klocków. Przy kilkuletniej różnicy wieku zabawą jest walczenie, siłowanie się. Dzieci to lubią, zwłaszcza gdy starszym jest brat (płeć młodszego nie ma znaczenia). I co z tego, że młodszy nabije sobie wtedy guza czy się zadrapie? Dopóki nie ma poważnego zagrożenia, nie ingerujemy i w żadnym razie nie krzyczymy na dużego: „Co mu zrobiłeś! To twoja wina!”. Bo nie będzie więcej chciał bawić się z rodzeństwem i jeszcze będzie na nie zły. Duży nie musi poświęcać małemu wiele uwagi. Ma inne potrzeby, ma swoich rówieśników, swoje zajęcia odpowiednie do wieku i niech tym się zajmuje – tak powinno być.

Reklama
Reklama
Reklama