Co dziecko je w szkole?
Z pozoru wszystko wygląda niewinnie: tylko jeden batonik albo mała paczka chipsów czy napój owocowy. Tymczasem głównie za sprawą takich kalorycznych przekąsek 15 procent ośmiolatków ma nadwagę lub jest wręcz otyłych. Nasz ekspert radzi, jak omijać dietetyczne pułapki.
- Joanna Zagdańska, Claudia
Mamy nie mogą się doczekać momentu, kiedy ich dzieci zaczną być samodzielne: głodne zrobią sobie kanapkę czy zjedzą banana.
Joanna Myszkowska-Ryciak: Etap niezależności rozpoczyna się, gdy za pierwsze kieszonkowe dziecko samo robi zakupy, zwykle w sklepiku szkolnym. Przy czym o wyborze produktów decydują reklamy. Pierwszoklasiści są na nie szczególnie podatni. Mam dziecko w tym wieku, więc doświadczam tego na co dzień. Gdy wspólnie robimy śniadanie czy kolację, moja córka zawsze się upiera, by sięgać po serek lub parówki, ale tylko te, które zna z telewizji.
Rozumiem, że to źle?
J.M.-R.: Nie tyle źle, co ryzykownie! Ze szklanego ekranu nikt nie zachęca do jedzenia owoców i warzyw. Za to jako wartościowe dla kilkulatków, bo zawierające wapń niezbędny kościom i zębom, reklamuje się wszelkie tzw. mleczne kanapki i desery. Wapń jest tu idealnym wabikiem. A naprawdę są to klasyczne wysokoenergetyczne, słodkie przekąski, o czym świadczy skład: 100 g serka wani l iowego dla dzieci ma 85 mg wapnia i ok. 160 kcal .W takiej samej porcji mleka (2 proc. tłuszczu) czy jogurtu naturalnego jest już 120 mg wapnia i zaledwie 50 kcal.
Czy w związku z tym dzieci nie powinny jeść takich rzeczy?
J.M.-R.: Tego nie powiedziałam. Po prostu trzeba sprawdzać kaloryczność nawet tzw. zdrowych produktów, by nie przekarmiać nimi pociech. Kolejnym przykładem są gotowe przecierowe soczki w butelkach i kartonikach. Takie soki produkuje się ze zmiksowanych warzyw i owoców – dostarczają więc sporo błonnika oraz witamin. Nie są jednak pozbawione cukru (nawet gdy takie zapewnienie umieszczono na opakowaniu). Rzeczywiście, nie dosładza się ich tradycyjną sacharozą, ale zwykle syropem z glukozą i fruktozą. A przecież to również są cukry, więc i kalorie; 300 ml przecierowego soku ma prawie 200 kcal.
Co w tej sytuacji robić?
J.M.-R.: Wystarczy potraktować mleczny smakołyk i gęsty soczek jako oddzielny posiłek typu deser czy drugie śniadanie. Do tego można dołączyć jakiś owoc lub pół kromki pieczywa z wędl iną. Ale zwracajmy uwagę na kalorie. Mało aktywny siedmiolatek, który spędza czas głównie przy biurku, potrzebuje ok. 1600 kcal na dobę. Jeśli sporo się rusza, np. codziennie gra w piłkę czy jeździ na rowerze, więcej – do 2000 kcal.
To niewiele. Zwłaszcza że trudno kontrolować sięganie po kaloryczne przekąski, np. w szkole.
J.M.-R.: Tak. Dlatego warto uświadamiać pociechom, co jest niezdrowe. Najlepiej w taki sposób, jak to robią studenci SGGW, którzy w warszawskich podstawówkach organizują pokazy dotyczące dietetyki. Przykładowo uzmysławiają dzieciom, jak bardzo słodka jest cola. Każdy uczeń ma za zadanie rozpuścić w szklance ciepłej wody 6 łyżeczek cukru (tyle, ile zawiera szklanka coli), a potem to wypić. Większość po kilku łykach ma mdłości. Na „czarnej liście” są też frytki – duża porcja ma tyle kalorii, co pół kilograma ziemniaków purée. Żadne dziecko nie jest w stanie zjeść takiej ilości gotowanych kartofli, ale prawie każde od razu pochłonie odpowiadającą im porcję frytek.
Jak więc wpoić dzieciom dobre nawyki?
J.M.-R.: Na przykład podczas wspólnej zabawy. Dobrym pomysłem jest rysowanie jadłospisu czy układanie go z wycinanek z gazet. Dziecko uczy się, że w każdym posi łku powinny być warzywa lub owoce. A także, że bułeczki z białej mąki lepiej zastąpić pełnoziarnistym chlebem. Przy czym, moim zdaniem, kanapki są zdrowsze, gdy cienko posmarujemy je masłem, a nie margaryną. Poza tym dwa razy w tygodniu trzeba jeść ryby morskie, np. w paście z twarożkiem lub ugotowane na parze. To idealna dieta dla małego ucznia, gdyż dostarcza kwasów omega-3, które poprawiają pamięć i koncentrację, wzmacniają odporność. Wtedy dzieci osiągają lepsze wyniki w nauce, rzadziej sprawiają kłopoty wychowawcze, mniej chorują. Oprócz ryb w kwasy omega-3 są bogate orzechy i rodzimy olej rzepakowy, który nadaje się i do smażenia, i do sałatek.
Czy dziecku trzeba podawać preparaty z omega-3?
J.M.-R.: Zdecydowanie tak, jeśli jest uczulone na ryby. Zdrowe dzieci, nawet przy odpowiedniej diecie, mogą na wszelki wypadek codziennie zażywać jedną kapsułkę suplementu.