Tysiące pacjentów zaszczepionych wadliwymi szczepionkami: lekarze o tym WIEDZIELI!
Dlaczego szczepionki, które powinny trafić do kosza zostały sprzedawane i szczepiono nimi pacjentów?
Wadliwe szczepionki: powinny trafić do kosza, a szczepiono nimi pacjentów
Jak informuje dzisiaj "Dziennik Gazeta Prawna", w całym kraju podawano tysiące szczepionek, które powinny trafić do utylizacji. Cała sprawa wyszła przy okazji kontroli inspektorów farmaceutycznych, którzy mieli sprawdzić, czy sprzęt chłodniczy w aptekach i przychodniach, w których przechowywano szczepionki działa, a także czy na wyposażeniu placówek są agregaty na wypadek odłączenia prądu. W wyniku kontroli okazało się, że tysiące szczepionek było przechowywanych w nieodpowiednich warunkach, przez co powinny trafić do utylizacji.
Które szczepionki były wadliwe?
Kontrola wykazała, że sprawa dotyczy szczepionek Euvax B, Engerix B, Bexsero, Clodivac, Boostrix, Typhim VI, Verorab, a także szczepionek przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B, meningokokom, pneumokokom, tężcowi, gruźlicy, wściekliźnie i ospie wietrznej. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że o całej sprawie wiedzieli lekarze i zamiast coś zrobić w tej sprawie, podawali wadliwe szczepionki pacjentom. Paweł Trzciński, rzecznik głównego inspektora farmaceutycznego jest oburzony całą sytuacją:
Jestem w szoku. Okrutny brak wyobraźni tych, którzy tak robili. Powody, dla których to robią, mogą być dwa: chciwość i niewiedza. Obstawiam to drugie. Środowisko lekarskie niechętnie podchodzi do potrzeby utylizacji szczepionek. To nas bardzo niepokoi, bo pokazuje, że zaufanie do lekarzy w tym względzie może być ograniczone. Być może przychodnie nie powinny sprzedawać szczepionek, skoro nie umieją o nie należycie zadbać. - mówi Paweł Trzciński
Paweł Trzciński dodaje, że problem podawania niewłaściwie przechowywanych szczepionek dotyczy „wielu, jeśli nie wszystkich województw”. Podobno największy problem jest w województwie lubuskim.
Podobno o sprawie wadliwych szczepionek wiedzieli inspektorzy farmaceutyczni, jednak bali się o tym głośno mówić z obawy przed ruchami antyszczepionkowymi. Jak tłumaczą inspektorzy, myśleli że chodzi tylko o szczepionki przeciwko grypie dla dorosłych:
Dziwi mnie, że chodzi także o te stosowane u dzieci. Myślałem, że aplikowano je tylko dorosłym, np. na grypę. Nie ma reakcji, bo wszyscy się obawiają, że byłoby to dawanie paliwa ruchom antyszczepionkowym – mówi dla DGP jeden z inspektorów farmaceutycznych
O całej sprawie dotyczącej wadliwych szczepionek zostanie powiadomiona prokuratura. Zdaniem urzędników jest to konieczne, ponieważ doszło do narażenia zdrowia i życia najmłodszych pacjentów.