Reklama

Wartość importu z Chin do Polski wyniosła w ubiegłym roku aż 32,5 mld zł, a tylko w pierwszej połowie roku bieżącego zbliżyła się do 20 mld! Krótko mówiąc – polski rynek (a także rynki europejskie i amerykański) zalewają chińskie towary. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie alarmujące raporty instytucji powołanych do kontroli trafiających do sklepów towarów. Z przeprowadzonych w tym roku badań Inspekcji Handlowej wynika, że niemal jedna trzecia dostępnych w polskich sklepach zabawek (większość z nich jest produkcji chińskiej) może stanowić zagrożenie dla bawiących się nimi dzieci! W raportach pokontrolnych IH czytamy o zbyt ostrych krawędziach zabawek, którymi łatwo się zranić, czy za małych elementach, z których składa się zabawka. Dziecko może je oderwać i połknąć. Nie dość tego! Podczas sprawdzania oferty kilkuset bazarów, sklepów i hurtowni w całej Polsce znaleziono m.in. zabawki zawierające domieszki trującego chromu, lalki z rakotwórczą melaminą czy plastikowe ośmiorniczki i kaczuszki z ftalanem, który może spowodować bezpłodność u chłopców. Problem niebezpiecznych dla naszych dzieci zabawek nie dotyczy zresztą tylko Polski. Całkiem niedawno, zabawkarski gigant – firma Mattel odkryła, że jej chiński podwykonawca zastosował przy produkcji barwnik z zawartością ołowiu przekraczającą normy bezpieczeństwa. Mattel musiała wycofać więc ze sprzedaży całą partię towaru (co kosztowało 30 mln dolarów) i przeprosić klientów. Podobnych przykładów jest więcej. Jak więc, w powodzi kolorowych produktów połapać się, co można bezpiecznie kupić, a czego zdecydowanie unikać?

Reklama
Rozsądne zakupy

To pytanie zadaje sobie coraz więcej rodziców. Wśród nich jest Monika Bąder z Warszawy, mama 6-miesięcznej Jowitki. – Nie dopuszczę, żeby moja córeczka zatruła się zabawką czy czekoladką – mówi Monika, która jest bibliotekarką, obecnie na urlopie wychowawczym. Jej córeczka jest radosnym i ciekawym świata dzieckiem. Bardzo dobrze siedzi, zaczyna już raczkować. Chętnie bawi się na podłodze, najczęściej na specjalnej macie dla niemowląt, którą specjalnie w tym celu kupili rodzice. Dziewczynkę kuszą rozrzucone dokoła niej kolorowe zabawki: grze- chotki, piłeczki, zabawki z klawiszami i światełkami. Gdy Jowitka złapie którąś w rączki, od razu wkłada do buzi. Niebawem wyrosną jej ząbki, więc będzie robić to jeszcze częściej... Jej mama chce mieć pewność, że będzie to bezpieczne dla zdrowia dziecka. – Jeśli idę do sklepu, czy nawet kupuję coś na targowisku, chciałabym, żeby były to rzeczy rzeczywiście dopuszczone do sprzedaży w naszym kraju, a przede wszystkim bezpieczne. Zdaję sobie sprawę, jak dużo najróżniejszych artykułów produkuje się obecnie w Chinach. Od faktycznych bubli, po rzeczy markowe, niemal na wszystkim można znaleźć napis „Made in China”. Jesteśmy na nie skazani. Gdy Monika kupuje coś dla Jowitki, długo i starannie przeszukuje sklepowe półki. Sprawdza, czy zabawki mają bezpieczny dla maleństwa kształt, czy nie ma tam niczego, co może łatwo odpaść, czyta etykietki i szuka atestów. – Ostatnio chciałam kupić zabawkę grającą. Jednak wszystkie, jakie znalazłam, były wyprodukowane w Chinach. Niektóre wydawały bardzo drażniące, przenikliwe dźwięki. Moim zdaniem mogły wywołać niepokój u maleństwa, a może nawet uszkodzić mu słuch. Może jestem przeczulona, ale uważam, że zdecydowanie nie warto kupować niczego niewiadomego pochodzenia, niczego, co pochodzi z Chin, a dotarło na nasz rynek np. nielegalnie. Ja tak robię. Zdrowie mojej córki jest dla mnie ważniejsze, niż zaoszczędzenie kilku złotych. Chciałabym taże, żeby produkty z Chin były dodatkowo kontrolowane.

Słodycze pod lupą
Reklama

Groźne dla zdrowia dzieci mogą być również importowane z Chin słodycze. Potwierdza to niedawna afera z mlekiem w proszku skażonym melaminą. Substancja ta używana jest do produkcji żywic syntetycznych, ale w zetknięciu z żywnością staje się niebezpieczna dla zdrowia – wywołuje kamicę nerkową, na którą zachorowało już ponad 50 tys. dzieci w Chinach (pięcioro zmarło). Chińskie koncerny produkujące mleko w proszku dolewały do mleka wodę, zaś by poprawić wartości odżywcze końcowego produktu, stosowały substancje chemiczne, w tym właśnie toksyczną melaminę. Niestety, afera dotyczy tylko Chin. Oficjalnie skażone mleko w proszku nie jest importowane do Unii Europejskiej, ale… istnieją obawy, że jednak mogło zostać użyte do produkcji sprzedawanych w Europie słodyczy, np. czekolady, cukierków czy ciastek. W Wielkiej Brytanii jedna z sieci handlowych musiała już wycofać ze sklepów mleczne cukierki o nazwie White Rabbit, gdyż stwierdzono w nich melaminę. Na razie nie ma na szczęście żadnych oficjalnych sygnałów, żeby trujące słodycze znajdowały się na półkach polskich sklepów. Ale z drugiej strony wiadomo, że tylko w ubiegłym roku sprowadzono do naszego kraju ok. 630 tys. kg chińskich słodyczy, a w tym aż 259 tys. kg wyrobów czekoladowych. Czy wszystkie są bezpieczne? Sanepid sprawdza obecnie, czy skażone melaminą chińskie mleko w proszku, nie trafiło do Polski nielegalnie...

Reklama
Reklama
Reklama