Rodzice znowu w szkole
Czy bycia mamą i tatą można uczyć się na sali wykładowej? Dorota i Krzysztof Gawrońscy przekonali się, że tak!
- Rodzice
Dorota zaszła w ciążę! I natychmiast, gdy tylko skończyli z Krzysztofem świętować z tego powodu, zapisali się do... szkoły. Nic bowiem nie wiedzieli o byciu rodzicami. Dlatego zapukali do drzwi Szkoły dla Rodziców przy Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie. - Miałam długaśną listę pytań do położnej - mówi Dorota. - Zupełnie nie wiedzieliśmy, co nas czeka przez te dziewięć miesięcy. Nie mówiąc już o tym, jak to będzie po narodzinach dziecka. Przecież rodzicami mieliśmy zostać po raz pierwszy! Potrzebowaliśmy wskazówek, najlepiej sprawdzonych - od fachowców.
Falujące brzuchy i skłony na piłce
Instruktorka prowadząca zajęcia dyktuje tempo: wdech, wydech, wdech, wydech. Dorota siedzi wygodnie oparta na krześle ustawionym przed jej mężem. Krzysztof trzyma rękę na sporym brzuchu żony. Sprawdza, czy Dorota oddycha prawidłowo. Ręka musi się unosić wraz z każdym wciągnięciem powietrza. Gdy brzuch nie faluje miarowo, Dorota dostaje od męża delikatne upomnienie. I od razu zaczyna bardziej przykładać się do ćwiczeń. - Oddycham przez całe życie, a nie miałam pojęcia, jakie to ważne! - mówi. - Wiem już, że prawidłowe oddychanie to połowa sukcesu w czasie porodu, wierzę, że tak jest! Dlatego ćwiczę, ile sił w płucach. Pierwsza część akcji porodowej: oddycham równomiernie i spokojnie. - Dorota recytuje, jak pilna uczennica. - Dzięki temu dziecko będzie dobrze dotlenione. Potem przyspieszam tempo oddechów. Muszę przecież "wypchnąć" dziecko. Na sali gimnastycznej przyszłe mamy wzmacniają mięśnie. Silne brzuchy, uda i plecy przydadzą się w czasie porodu. To przecież nie lada wysiłek. Sapią przy skłonach, dzielnie balansują na piłkach (choć same przypominają kule!). Wyciskanie potu bardzo się opłaci ? poród przebiegnie sprawniej i będzie krótszy.
Nudności i spuchnięte nogi - czyli trochę fizjologii
Wykład o przebiegu i higienie ciąży. Dorota i Krzysztof wsłuchują się w słowa położnej. Dyskutują potem ze sobą. - Ciąża? Dotychczas kojarzyła mi się tylko z rosnącym brzuchem. Nie było powodu, żebym się tym interesowała. Ale kiedy na teście ciążowym zobaczyłam dwie kreseczki, w mojej głowie zaczęły galopować pytania - mówi Dorota. - Co się będzie działo z moim ciałem? Czy będę wymiotowała? Czy muszę rezygnować ze sportu? Co mogę jeść, a czego unikać? - Mieliśmy nadzieję, że położna rozjaśni nam w głowach - mówi Krzysztof. - Miałem wrażenia, że zbliża się ważny egzamin, a żadne z nas nie ma nawet ściągi! Czy warto było siedzieć na wykładach? Oj, tak! - Dziś wiem dokładnie, jak rozwija się mój maluch - mówi Dorota. - Ile ma centymetrów, ile waży, czy ma już paznokietki. Wiem także, że wymioty na początku ciąży to nie powód do paniki. Niektóre przyszłe mamy biegną do lekarza, gdy tylko zwymiotują. Denerwują się, że to może zaszkodzić dziecku. Niepotrzebnie! W pierwszym trymestrze to normalna reakcja organizmu. Gdy ciało zaakceptuje fakt, że w macicy rośnie mały człowiek, żołądek przestanie się już buntować. Mnie na szczęście to ominęło. Ale widziałam, że niektóre dziewczyny ze szkoły rodzenia uśmiechają się - pewnie biegały z tym problemem do lekarza. Ja natomiast ciągle czułam się senna i uwielbiałam popołudniowe drzemki. Poza tym co chwilkę biegałam do toalety. Teraz wiem, że w "błogosławionym stanie" to zupełnie naturalne. - Po wykładach tatusiowie mają miny, jakby odkryli Amerykę - śmieje się Krzysztof. - Zerkałem kątem oka. Inni faceci pilnie słuchali. Główne zadanie ojca? Pomagać ciężarnej. Do zrobienia jest wiele rzeczy. Podkładanie poduchy pod stopy, masowanie bolącego kręgosłupa, spacerowanie z nią, przynoszenie śniadania do łóżka, nim zrobi się jej niedobrze? Jestem też odpowiedzialny za dietę matki i malucha. Świeże owoce, warzywa, woda mineralna, nabiał, chude mięso. Nie muszę robić listy zakupów, bo wiem, co mam wrzucić do koszyka. Nie zapytam też głupio: "A co to jest laktator?". Wiem, który jest najlepszy!
Wody i bóle parte - poród krok po kroku
Kolejne spotkanie. Dorota i Krzysztof dowiedzieli się, jak będą przebiegały ostatnie tygodnie ciąży i, co najważniejsze, poród. Obejrzeli sale porodowe, poznali lekarzy, położne. I dowiedzieli się też co mają robić, gdy nadejdzie ta wielka chwila. - Bardzo się bałam porodu. - przyznaje Dorota. - Teraz trochę się uspokoiłam. Urodzenie dziecka nie wydaje się już tak bardzo skomplikowane. I przerażające? Wiem co robić i to mi daje spokój. W głowie mam cały plan: czekam, aż odejdą mi wody płodowe. Potem zapewne pojawią się skurcze. Ale kiedy przyjdzie pierwszy, nie pędzę na sygnale do szpitala. Muszą być regularne. Jeśli będą pojawiały się co 15-10 min, szybko zarządzę wyjazd. Zabieram ze sobą spakowaną wcześniej torbę - wiem, co mam do niej wrzucić. I jadę do szpitala. Kiedy rozgoszczę się w sali, pozostaje mi... czekanie. Właściwa akcja porodowa może zacząć się nawet za kilka, kilkanaście godzin. Muszę więc uzbroić się w cierpliwość. Na szczęście nie trzeba leżeć w łóżku. Pospaceruję sobie po korytarzu, poćwiczę, może pójdę pod prysznic. Zdecydowaliśmy, że poproszę o znieczulenie zewnątrzoponowe. Mam więc nadzieję, że nie będę za bardzo cierpieć. Zresztą... Kobiety rodzą od tysiącleci, ja też dam radę! Pomoże mi natura. Organizm kobiety jest przygotowany do tego wyczynu. Będę sumiennie wykonywała polecenia położnej i oddychała. Widzisz - śmieje się do męża Dorota. - Wcale się nie boję! - Na początku wydawało mi się, że najlepiej rodzić w samotności - dodaje Dorota - Dziś już wiem, że wolę czekać na poród w sali wieloosobowej. Można porozmawiać z innymi dziewczynami, postękać sobie razem z nimi. Czas się wtedy tak nie dłuży i ból tak mocno nie dokucza. Od komfortu lepsze jest podobno towarzystwo. Takich samych "biedaczek" jak ja!
PRZEZ CAŁE ŻYCIE UCZYMY SIĘ RÓŻNYCH RZECZY. DLACZEGO NIE UCZYĆ SIĘ RODZICIELSTWA?
Obserwacja i trening czynią rodziców
Krzysztof delikatnie namydla lalkę, potem spłukuje jej główkę wodą. Jest bardzo przejęty i skupiony. Czeka go jeszcze zmiana pieluszki. A to niełatwa sztuka! Szczególnie, gdy robi się to po raz pierwszy? ? Nie miałem pojęcia, że dziecko jest takie malutkie i wiotkie - mówi. - Człowiek się boi, że uszkodzi takiego szkraba. Dlatego pilnie ćwiczę odpowiednie chwyty. Żeby synek nie wyślizgnął mi się przy kąpieli. Muszę opanować to do perfekcji. Ustaliliśmy z Dorotą, że kąpanie to będzie mój obowiązek. Muszę więc być w tym mistrzem! Konsultuję się z kolegami, którzy mają już tę próbę ojcostwa za sobą. Twierdzą, że po pierwszym zakończonym sukcesem razie strach mija. Na razie trenuję na lalce. - Podobno młodym matkom podpowiada instynkt - mówi Dorota. - Ja chcę wiedzieć o pielęgnacji wszystko, zanim synek się urodzi. Będę czuła się pewniej. Więc dopóki jestem w ciąży, chłonę informacje jak gąbka. Nie wiedziałam na przykład, że malutkie dziecko nie zawsze płacze tak samo. Chociaż w pierwszej chwili wydaje się, że to jest ten sam krzyk. A ono inaczej płacze, kiedy jest głodne, inaczej, kiedy zrobi siusiu, jeszcze inaczej, kiedy boli je brzuch albo chce, by je przytulić. Położna prowadząca wykład powiedziała, że nauczę się ten płacz rozpoznawać. I będę wiedziała dokładnie, czego potrzebuje moje maleństwo. Na kursie przekonałam się także do pobytu w szpitalu. Nie warto uciekać z malcem do domu zaraz po porodzie. Trzy dni szybko miną. A ja będę miała pewność, że wszystko jest w porządku. Poza tym pod okiem położnej nauczę się prawidłowo karmić piersią. Nie każda mama od razu wie, jak to robić. I nie każdy niemowlak umie prawidłowo ssać. A ja bardzo chcę wykarmić swoje dziecko sama. - Zaskoczyły nas nawet te najbardziej przyziemne informacje - przyznaje Krzysztof. - Byłem przekonany, że pupkę niemowlaka trzeba pudrować za każdym razem. Błąd! Będziemy używać jednorazowych pieluch, a w takim wypadku lepsza jest maść, bo nie wysusza skóry. Dzięki wykładom, wiem jak wybrać najlepszą dla malca wanienkę. Wcześniej wziąłbym po prostu tę w najładniejszym kolorze?
WSPÓLNE PRZYGOTOWYWANIE SIĘ DO PRZYJŚCIA NA ŚWIAT MALEŃSTWA BARDZO ZBLIŻA DO SIEBIE PRZYSZŁYCH RODZICÓW
Nauczeni i wyszkoleni - pozostaje tylko czekać...
Wykłady, rozmowy z położną i spotkania z innymi przyszłymi rodzicami dobiegają końca. Co dały Dorocie i Krzysztofowi? Pozwoliły uwierzyć, że sprawdzą się w nowej roli? - Czuję się dobrze przygotowana. A w razie wątpliwości zapytam lekarza albo położną. Uwierzyłam, że oni są w szpitalu po to, by mi pomóc, a nie zamęczyć mnie na śmierć - śmieje się Dorota. - Mam pewność, że nie zostanę z dzieckiem sama. Krzysiek będzie stuprocentowym ojcem. Supertatą! Takim, który będzie umiał mnie zastąpić prawie w każdej sytuacji. Przed nami nowe, fascynujące wyzwanie. Zmieni się nasze życie. Strach zastąpiła ciekawość. Czekam z niecierpliwością na dziecko. Zastanawiam się, jakie będzie, jakimi będziemy rodzicami. Wypatruję chwili, kiedy rozpoczniemy życie na nowo - we trójkę. - Uświadomiłem sobie, że ciąża i poród to nie tylko sprawa kobiety - mówi Krzysztof. - W ciąży jesteśmy oboje, a nie tylko ona! Przygotowania do porodu bardzo nas zbliżyły. Zrodziła się między nami niesamowita więź. Czuję się odpowiedzialny za żonę i dziecko. Kiedyś ojcostwo było dla mnie czystą abstrakcją. A dziś przytulam się do brzucha Doroty i rozmawiam z dzieckiem. Ono weszło do naszej rodziny, zanim się jeszcze urodziło. Mówię mu, jak bardzo je kocham? Nie mogę doczekać się chwili, gdy przyjdzie na świat. Ono chyba to rozumie, bo wtedy kopie ze zdwojoną siłą. - Kiedy zrozumiałem, jak wiele wysiłku kosztuje Dorotę bycie w ciąży, od razu zacząłem jej pomagać. Sprzątam dom, robię zakupy, przygotowuję jej śniadania i namawiam na odpoczynek. Jestem dumny, że będę ojcem i chcę dbać o moją rodzinę od początku - dodaje Krzysztof.