Reklama

Wypadają nam włosy, tyjemy, mamy zły nastrój... Mówimy wtedy: trzeba zbadać poziom hormonów.
Hormony potrafią narozrabiać i kompletnie rozregulować funkcjonowanie organizmu. Skłonność do częstych wypróżnień, ale i zaparcia, suchość skóry, wypadanie włosów, gonitwa myśli, wahania nastrojów aż po stany depresyjne, niedowaga, ale i nadwaga, zaburzenia cyklu, zmiany trądzikowe. Za to wszystko mogą odpowiadać właśnie hormony.
Obwiniamy je w zasadzie o wszystko. Słusznie?
Z pewnością sugerowanie się jednym objawem to błąd. Rolą endokrynologa jest połapanie wszystkich nitek i objawów. Bo dopiero ta całość daje obraz sytuacji i pozwala na wybór koniecznych badań diagnostycznych. Podczas pierwszej wizyty lekarz powinien szczegółowo wypytać pacjentkę, by przeanalizować, czy przyczyną kłopotów, które zgłasza, są hormony, i wtedy zaplanować badania. Szereg, nie jedno.
Gospodarka hormonalna to puzzle?
Dokładnie tak. Każdy organizm ma tzw. pionowe osie hormonalne. Co to znaczy? W przysadce mózgowej siedzi „kontroler”, który do narządów odpowiadających za produkcję poszczególnych hormonów, czyli np. do tarczycy, nadnerczy, jajników, wysyła informacje. Mamy osie: przysadka-tarczyca, przysadka-nadnercza, przysadka-jajniki. Żeby było trudniej, te pionowe osie mają między sobą poprzeczne szczebelki. Skomplikowana sieć połączeń. Jak matrix. Jeśli jedna oś hormonalna się rozreguluje, ciągnie za sobą inną, automatycznie ją zaburzając. Nadprodukcja jednej osi hormonalnej może np. całkiem wygaszać działanie tej drugiej.
Poproszę o przykład...
Dermatolog skierował do mnie pacjentkę ok. 30, która w okresie dojrzewania nie miała problemów z cerą. Teraz pojawiają się zmiany trądzikowe i mimo leczenia problem po krótkim czasie wraca. Można więc sądzić, że podłoże zmian jest hormonalne, bo rozregulowane osie hormonalne niwelują działanie preparatów. W tym przypadku przyczyna może leżeć w zwiększonej produkcji androgenów (męskie hormony, które produkują również kobiety) lub w nadmiarze prolaktyny, która potrafi napędzać produkcję androgenów. Jeśli okaże się, że to prolaktyna, w pierwszej kolejności należy ją uregulować, bo wtedy jest szansa, że i androgeny automatycznie znajdą się w obrębie fizjologicznej normy. Inna pacjentka pojawiła się u mnie z zaburzeniami cyklu oraz bardzo nasilonym wypadaniem włosów. Przyczyny szukam na kilku płaszczyznach: stres i co za nim idzie – nadmiar adrenaliny, ale też hormony męskie (może to być tzw. „androgenowe wypadanie włosów”) lub zaburzenia funkcji hormonalnej tarczycy – głównie jej nadczynność. Trzeba brać pod uwagę wiele możliwości.
Rozumiem, że jeśli pójdę określić poziom jednego hormonu, np. z powodu wypadania włosów, to taki wynik niewiele mi powie?
Zbadanie poziomu jednego hormonu to jedynie początek trudnej diagnostyki. Hormony są zawsze „w pakiecie”. Nie wolno ich poziomu interpretować pojedynczo. Jeśli mówi się kobiecie: „Zauważyłaś, że zaczynasz tyć, a nie zmieniałaś diety, zbadaj sobie hormony tarczycy”, to mówi jej się o wiele za mało. Musimy znać inne współwystępujące objawy i poziomy innych hormonów, żeby móc cokolwiek stwierdzić. Czasami okazuje się, że wystarczy wyregulować tylko jedną „nogę hormonalnej drabinki”, a ona podnosząc się, automatycznie ustawi drugą. Ale wcale nie musi tak być.
Czy jest jakiś hormon, którego poziom kobieta powinna monitorować, nie mając jakiś niepokojących objawów?
Jeśli się nic nie dzieje, nie przyjmujemy antykoncepcji hormonalnej ani nie planujemy zajść w ciążę, badanie hormonów nie jest potrzebne. Wyłączając oczywiście sytuację tworzenia się aktywnych hormonalnie guzków, ale te zawsze wywołują niepokojące nas objawy. Trzeba obserwować swój organizm i uważnie go słuchać. Natura naprawdę mądrze to wszystko poukładała. Jeśli nie przeszkadzamy naszej gospodarce hormonalnej, doskonale daje sobie radę.
A przeszkadzamy... Czym najbardziej?
Dużo mówi się o wpływie stresu. Bo jest ogromny. Długotrwały, chroniczny jest w stanie rozregulować całą gospodarkę. Kiedy słyszę od mojej pacjentki: „Trzeci rok nie byłam na wakacjach, jestem permanentnie zmęczona, nawet rano”, mogę być pewna, co zobaczę w wynikach jej badań hormonalnych – wielki bałagan. Stres, niedosypianie, brak ruchu, nieregularne odżywianie się to zabójcy dla hormonów. Nasze babcie mówiły: „Zdenerwowałaś się, pobiegaj w koło domu”. Słusznie mówiły. Jeśli na bieżąco nie rozładowujemy napięcia, żyjemy w pędzie, jemy na stojąco byle co, możemy być pewne, że nasze hormony zaczną szaleć.
W układ hormonalny ingeruje także antykoncepcja.
Zdecydowanie tak. Dlatego tak ważne jest, by regularnie robić przerwy. Oszukujemy organizm, podając mu dodatkową porcję hormonów w tabletce i usypiamy pracę jajników. Jeśli nie będziemy robić przerw, istnieje niebezpieczeństwo, że stracą one umiejętność „wybudzania się”. Trzeba mieć tego świadomość i sumiennie stosować się do lekarskich zaleceń, inaczej nasz organizm nie wybaczy nam tego. Niezwykle ważna jest także kwestia doboru preparatu. Powinien być dostosowany do wieku pacjentki, jej profilu hormonalnego oraz współistniejących chorób.
Kiedy organizm dopomina się o kawałek czekolady, należy mu ulec? Ona ma coś wspólnego z endorfinami?
Powiem tak, ona rzeczywiście działa, ale... na chwilę. Gdzie następnie trafia, wszystkie wiemy. Stajemy przed lustrem i jest płacz. Można zjeść kawałek, ale nie da się w ten sposób ustawić gospodarki hormonalnej. Hormony to poważna sprawa. Dzięki nim czujemy się dobrze, ale to one potrafią nam piekielnie zatruć życie. Warto pamiętać, że poza nielicznymi przypadkami (np. chorób dziedzicznych) sprzyjają nam tylko wtedy, gdy własnym postępowaniem sobie na to zasłużymy. Proponuję więc kłaść się przed północą, nie spać nigdy mniej niż 6 godzin (by nie zaburzyć naturalnego rytmu wydzielania hormonów), ćwiczyć przynajmniej dwa razy w tygodniu. Plus zdrowe odżywianie. Stresu środowiskowego nie da się ograniczyć, ale dobrze jest zmniejszyć naszą reakcję na to, co przynosi życie. Często przejmujemy się rzeczami, które nie są warte naszego zdrowia. Jeśli wykonamy ten plan, nie podskoczy nam żaden hormon!

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama