Reklama

Czy dziecko może mieć zawał?
Elżbieta Szymaniak: Może. Jest to oczywiście rzadkością, ale miażdżyca tętnic, prowadząca do choroby niedokrwiennej serca, czasem zaczyna się już w dzieciństwie. Można tego uniknąć.
Przecież miażdżyca to choroba ludzi po pięćdziesiątce! Zestresowanych, mających nadwagę, palących papierosy.
Elżbieta Szymaniak: A jednak coraz częściej trafiają do mnie dzieci, na przykład trzynastoletnie, ze zmianami (widać je w badaniach) wskazującymi na początki miażdżycy. Ta choroba zaczyna się rozwijać już we wczesnym dzieciństwie. Ale to prawda, kiedyś takie zmiany widywaliśmy zwykle u osób starszych.
Jakie mogą być tego przyczyny?
Elżbieta Szymaniak: Czasem geny, częściej, niestety, niezdrowy tryb życia. Po pierwsze, dzieci też bywają zestresowane, o czym się zwykle nie pamięta, po drugie, za mało się ruszają. Trafiają do mnie dzieci, które wychodzą z domu o szóstej rano, a wracają wieczorem i przez cały dzień mają rozmaite zajęcia – na siedząco. Niektóre nie mają czasu nawet na to, żeby wyjść na spacer ani żeby pobiegać z kolegami po podwórku…
W wielkich miastach instytucja podwórek należy chyba do przeszłości.
Elżbieta Szymaniak: I pewnie to również jest część problemu. Ale to nie jest usprawiedliwienie. Dziecko, tak jak dorosły, powinno każdego dnia przynajmniej przez 30 minut poruszać się na świeżym powietrzu.
W jaki właściwie sposób ruch może zapobiegać chorobom serca?
Elżbieta Szymaniak: Wysiłek fizyczny przyspiesza pracę serca, poprawia krążenie krwi, wpływa korzystnie na metabolizm tłuszczów, co w rezultacie zapobiega miażdżycy. Regularne uprawianie sportu obniża również ciśnienie tętnicze krwi, a jak wiemy – nadciśnienie to jeden z czynników ryzyka chorób serca. Poza tym większość dzieci najzwyczajniej w świecie źle się odżywia.
Źle, czyli jak?
Elżbieta Szymaniak: W jadłospisie jest za dużo cukru, tłuszczów pochodzenia zwierzęcego, które podwyższają poziom „złego” cholesterolu, i podnoszącej ciśnienie krwi soli, a za mało warzyw i tłuszczów zawierających kwasy omega-3 – takich jak oliwa czy olej rzepakowy. Dzieci nie jedzą też ryb, które są dobrym źródłem takich kwasów. Rodzice tłumaczą, że dzieci tego nie lubią, ale prawda jest taka, iż często sami odżywiają się nieodpowiednio, dzieci zaś przejmują ich zwyczaje żywieniowe. W każdym razie coraz więcej młodych ludzi jest otyłych, a to zwiększa ryzyko chorób serca. I nie tylko serca.
Dzieci trzeba zatem odchudzać?
Elżbieta Szymaniak: Trzeba, ale lekarz powinien do tego podejść delikatnie. Miałam młode pacjentki cierpiące na niewydolność serca związaną z anoreksją. Kiedy przeprowadzałam wywiad, okazywało się, że wśród osób, które powiedziały im, że są za grube, oprócz rówieśników byli też dorośli. Dzieci są wrażliwe i jeżeli chce się im pomóc, trzeba tę wrażliwość uszanować. Nie wystarczy powiedzieć otyłemu chłopcu: powinieneś więcej się ruszać, bo pewnie to nie jedynie lenistwo jest powodem, dla którego tego nie robi.
Co może sygnalizować, że dziecko ma miażdżycę lub wysokie ciśnienie?
Elżbieta Szymaniak : Kłopot w tym, że początkowo tego nie widać. Zwykle okazuje się to przypadkiem. Konsultowałam 14-latka, który przez pół roku skarżył się na bóle głowy. Rodzice uznawali, że jest zmęczony, albo dawali mu proszek przeciwbólowy. Nie przywiązywali do tego wagi, choć powinni, bo częste bóle głowy u dziecka nie są niczym normalnym. I pewnego razu dziadkowie zmierzyli mu ciśnienie – ot tak, bo właśnie mierzyli sobie. Wtedy się okazało, że dziecko ma bardzo wysokie ciśnienie i to jest przyczyna jego dolegliwości. Innym sygnałem wskazującym, że z ciśnieniem jest coś nie tak, może być zmęczenie. Jeśli dziecko nagle zaczyna męczyć się przy wysiłku, to warto się temu przyjrzeć. Alarmujące są też bóle serca, w klatce piersiowej, zasłabnięcia.
A jeśli się okaże, że dziecko ma jednak kłopoty z sercem, to co je czeka?
Elżbieta Szymaniak: Kiedy już dojdzie do uszkodzenia naczyń, trudno to odwrócić. Dlatego tak ważna jest profilaktyka. Ale jeśli zmieni się tryb życia, to możliwe, że i zmiany naczyniowe się cofną. Często osiągnięcie prawidłowej wagi i więcej ruchu sprawiają, że choroba się cofa. Nawet nie są potrzebne leki. Z pewnością jednak trzeba zmienić dietę i włączyć aktywność fizyczną. Innej drogi nie ma.
Ekspert: dr n. med. Elżbieta Szymaniak pediatra kardiolog

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama