Bucik śliczny czy ortopedyczny?
Jakie buty powinniśmy kupować maluchom? Czy profilaktycznie należy zaopatrzyć je w tzw. zdrowe obuwie, czy może to przesada? Jakie błędy popełniamy wobec maleńkich stóp – mówi dr Paweł Michalski, ortopeda.
- Anna Augustyn-Protas, Claudia
Jakie obuwie wybrać małemu dziecku? Wielu świeżo upieczonych rodziców, chcąc kupić najzdrowsze, szuka ortopedycznych. To dobry pomysł?
Paweł Michalski: Ale po co od razu ortopedyczne? One nie są konieczne, a są drogie. Zresztą prawdziwe obuwie ortopedyczne robione jest na zlecenie, gdy stwierdzona została patologia i konieczność leczenia. Takie buty mają podeszwę sztywną, a dla maluchów o zdrowej stopie najlepsza jest podeszwa miękka, taka, którą niemal da się zwinąć w rulonik, w każdym razie: nie stawia oporu.
To może chociaż małe wkładki ortopedyczne?
Paweł Michalski: O ile but ortopedyczny noszony profilaktycznie nie zaszkodzi, to taka samemu wybrana wkładka może być szkodliwa. Zwłaszcza jeśli była używana przez inne dziecko, bo wkładki powinny być robione na konkretny problem. Ale dziś prawie wszystkie buty mają nieznaczne podparcie podłużnego sklepienia stopy, tej części przyśrodkowej. To nie jest zły pomysł. Ono działa jak amortyzator. Nie podtrzymuje sklepienia na siłę, tylko delikatnie je odciąża. I mięśnie od tego nie zanikną.
Jakie więc powinny być buty, żeby dziecku nie zrobiły krzywdy? Co powinny mieć?
Paweł Michalski: Przede wszystkim zapiętek, czyli tak uformowany tył, żeby trzymał piętę. Jak w imadle. Bo dzieci, zwłaszcza te o koślawych kolankach, takich „iksach”, mają tendencję do wyginania stóp na zewnątrz, a to może prowadzić do koślawienia pięt. Dlatego trzeba je przytrzymywać. Dobry but dziecięcy jest w środku miękko wykończony, ale ma sztywny zapiętek. Mały człowiek – nawet nastolatek, u którego proces wzrostowy trwa – choćby miał nogę jak stary, powinien nosić obuwie z działu dziecięcego. Bo te „dorosłe” są szerokie w pięcie, a w nich stopa nie będzie ustabilizowana.
A co Pan myśli o noszeniu przez małe królewny butów – dziecięcych! – na obcasach? W takich chodzi np. sześcioletnia Suri, córka Toma Cruise’a. Każda dziewczynka o tym marzy. Pozwalać?
Paweł Michalski: Żeby pochodziła minutę, podczas urodzin? Można, nic się nie stanie. Ale na dłużej? Jestem przeciwnikiem. Obcas powinien mieć centrymetr, półtora. Jeśli ma więcej, to może prowadzić do rozwoju w przyszłości palucha koślawego, niewłaściwego ukształtowania stopy, kłopotów z kręgosłupem.
Jakich jeszcze butów nie należy zakładać dzieciom?
Paweł Michalski: Na pewno – obuwia po innych dzieciach. Każda para powinna mieć jednego właściciela. Pomijam kwestie mikrobów, grzybów itd., ale wszyscy mamy osobniczo ukształtowane stopy. A buty pod wpływem chodzenia ulegają zniekształceniu. Mniej więcej po 3–6 miesiącach, nie biorąc pod uwagę przyrostu stopy, powinny być zmieniane.
Widział Pan pantofle dla dzieci, jakie oferują znane sklepy sieciowe? Są niedrogie, ładne, ale takie „dorosłe”, bardzo wąskie w stopie. Kupować?
Paweł Michalski: Jeśli ktoś ma wątpliwość, czy nie kupuje za wąskich czółenek, niech obrysuje stopę dziecka na kartce, wytnie wzór i w sklepie przyłoży do podeszwy oglądanych butów. Wtedy będzie wiedział. Idealnie byłoby kupować buty szersze u nasady. I wyższe, powyżej kostki. Polecam zwłaszcza sznurowane, ewentualnie na rzepy. Dobrze też, gdy podeszwa jest amortyzowana. Bardzo się ucieszyłem, gdy pojawiły się adidasy z amortyzacją – większość czasu chodzimy po idealnie płaskich powierzchniach, które jednak nie są dla nas naturalne.
Wydawałoby się, że równa powierzchnia jest właśnie dobra, bo wygodna!
Paweł Michalski: Kiedyś dzieci chodziły po skoszonym polu, po rżysku, które masowało stopę. Teraz coraz częściej w domach nie ma nawet dywanów, bo wywołują alergię. A dla pobudzenia rozwoju stopy dobrze jest chodzić po sprężynującej powierzchni, specjalnych matach z wypustkami, po piasku, po trawie…
Rodzice chyba nie mają świadomości, co dzieciom do rozwoju jest potrzebne?
Paweł Michalski: Przede wszystkim miałbym prośbę do rodziców, babć, dziadków o to, by na siłę nie sadzali dziecka, nie wsadzali w chodzik, żeby przyspieszyć rozwój. Dziecko potrzebuje czasu, by narządy ruchu rozwinęły się właściwie. Zanim stopa się wykształci, długo jest miękka.
Jak długo może być takim pulchnym pierożkiem? Czy jeśli kilkulatek ma płaską stopę, powinniśmy się martwić?
Paweł Michalski: Do pewnego wieku to normalne. Podczas bilansu dwulatka nawet 99 proc. dzieci jest kierowanych do ortopedy z podejrzeniem płaskostopia. U części ta płaskość, niestety, zostaje (i wtedy trzeba nosić wkładki profilujące), ale u większości mija.
Kiedy?
Paweł Michalski: Jedni mówią, że do drugiego roku życia, inni, że nawet do szóstego. Ja uważam, że między czwartym a szóstym rokiem ta poduszeczka tłuszczowa powinna zanikać.
Skąd ta rozbieżność?
Paweł Michalski: No właśnie: nasza cywilizacja doprowadziła do tego, że okres rozwoju się spowolnił. Rzeczy, które zanikały w drugim, teraz trwają dłużej, do szóstego roku życia. Proszę zobaczyć, jak dziś najczęściej wygląda spacer. Mama wrzuca dziecko do wózka, bo się spieszy, na przykład do centrum handlowego, wszędzie wozi je samochodem. Który maluch ma szansę korzystać z takich bodźców jak wspomniane chodzenie po piasku, ściętej trawie, ziemi?
Wielu rodziców rekompensuje im ten brak bodźców i zapisuje np. na balet...
Paweł Michalski: Ale to nie rozwiązuje problemu. Zresztą tutaj też mam ogromne zastrzeżenia, bo duża grupa moich pacjentów z deformacjami kręgosłupa właśnie z zajęć baletu, tańca towarzyskiego się rekrutuje – podejrzewam skoki, biegi zbyt intensywne, wymuszone. To sprawia, że kręgosłup i stopy niewłaściwie się rozwijają, bo mają za duże obciążenie. Chodzenie na palcach, w puentach, jest bardzo nie- zdrowe dla dzieci. A leczenie tego nie jest proste. Oczywiście – trafiają do nas dzieci, u których dzieje się coś złego. Może setki tańczą i nic? Tego nie wiem.
Jest jakaś wskazana dla dzieci dyscyplina sportowa?
Paweł Michalski: Pływanie. Jest dobre dla wszystkich narządów ruchu. Oczywiście mówimy o rekreacyjnym uprawianiu sportu. Wyczyn, w przypadku dzieci, jest zbrodnią, zarówno dla ich dzieciństwa, jak i każdego narządu, jakiego dotyczą – stąd się biorą przerosty serca, choroby krążeniowe itp.
Panie doktorze, a kiedy powinniśmy iść do ortopedy? Co powinno nas niepokoić?
Paweł Michalski: Na przykład przekrzywia- nie się pięty. Już dwulatka można poprosić, by stanął na prostych nogach – zobaczymy, czy stopa nie ucieka. Potem niech idzie na paluszkach. Jeśli stopa się wyrównuje, nie powinno być problemu. Jeśli nie – warto udać się do lekarza. Trzeba ćwiczyć i nosić dobre buty z zapiętkiem. Bo koślawość to patologia, wada postawy.
Czy malucha ona boli?
Paweł Michalski: Nie, ale może męczyć. Dziecko z racji poznawczego etapu rozwoju powinno chcieć samo chodzić, a jeśli mimo dobrych butów chce na ręce, do wózka – a nie jest leniuszkiem – to też może być sygnał, że coś jest nie tak.
Do czego może prowadzić zaniedbanie wady stóp?
Paweł Michalski: Do koślawości kolan, bioder, zaburzeń w ustawieniu kręgosłupa. To rzutuje na wszystko. Już u dziesięciolatków mogą pojawić się: ból, deformacje w obrębie stopy, przeciążenia, nadciągnięcia struktur więzadłowych, odrywania się więzadła czy ścięgna od kości. A to boli.