Naklejony na skórę powoli uwalnia hormony, które dostają się bezpośrednio do krwiobiegu. Zawiera te same substancje co pigułka, czyli estrogen i progesteron, które zapobiegają owulacji. Oznacza to, że komórka jajowa nie jest uwalniana z jajnika, a tym samym nie może zostać zapłodniona. Prawdopodobieństwo zajścia w ciążę jest równie minimalne jak w przypadku pigułki, a plaster jest znacznie prostszy w użyciu, bo nie trzeba o nim pamiętać codziennie. To świetne rozwiązanie dla zapominalskich.

Cienki, beżowy, elastyczny plasterek 4,5 cm na 4,5 cm przykleja się raz w tygodniu na czystą i suchą skórę. Możemy go nosić na pośladkach, podbrzuszu, górnej części tułowia i na ramionach. Na Zachodzie dziewczyny traktują go jak biżuterię, demonstracyjnie ozdabiając nim delkolt lub obnażone ramię. Plastry dostępne są na receptę. Przepisać je może tylko ginekolog. Opakowanie (3 sztuki) kosztuje 58 złotych.

Pierwszy powinien wylądować na skórze pierwszego dnia cyklu, czyli wtedy kiedy pojawia się krwawienie. Równo po 7 dniach plaster usuwamy  i przyklejamy następny - najlepiej w innym miejscu, żeby zapobiec podrażnieniom skóry. Po 21 dniach, podczas których po plastry sięgamy 3 razy, następuje 7 dni przerwy, czyli identycznie jak przy pigułce. Wtedy pojawia się miesiączka.

Plastry nie wymagają zmiany stylu życia: można pływać, ćwiczyć, opalać się. Są odporne na wodę, pot i wysoką temperaturę. Nie ma niebezpieczeństwa, że się odkleją. Jeśli jednak z jakiegoś powodu plaster odpadnie, należy nakleić go ponownie. Kiedy zginie, a nie mamy pod ręką kolejnego, jeszcze przez dobę jesteśmy chronione. Gdy przegapiłyśmy termin wymiany, ochronie podlegamy przez 2 dni.

Tej formy antykoncepcji nie mogą stosować kobiety chore na serce lub zakrzepicę oraz matki karmiące piersią.