Tanoreksja – niegroźne uzależnienie czy choroba cywilizacyjna?

XXI wiek przyniósł wiele nieznanych lub niezdefiniowanych do tej pory uzależnień. Obok zakupoholizmu i uzależnienia od internetu coraz częściej wymienia się w tym gronie tanoreksję, czyli obsesję na punkcie opalania. Zjawisko ma podłoże behawioralne i zwykle zaczyna się niewinnie – od pojedynczej wizyty w solarium z okazji wesela, imprezy towarzyskiej lub innego ważnego wydarzenia. Opalenizna powstająca na skutek wzmożonej produkcji melaniny jest naturalną reakcją ochronną skóry, jednak wielu młodych ludzi postrzega ją jako synonim urody lub wręcz zdrowia. To ostatnie przeświadczenie stanowi paradoks, biorąc pod uwagę, że nasza skóra produkuje pigment, żeby się bronić. Pozostałe cztery konsekwencje wizyt w solarium pozwolą zresztą lepiej zrozumieć, dlaczego tanoreksji nie wolno bagatelizować.

Rumień i oparzenia słoneczne – bolesne początki

Osoby, których cera odpowiada fototypowi I, powinny całkiem unikać kontaktu z promieniowaniem ultrafioletowym, bo silne podrażnienie skóry jest w ich przypadku regułą niezależnie od czasu spędzonego w solarium. Dla osób o fototypie II lub III początek przygody z silnym opalaniem z kolei zazwyczaj wiąże się z bólem, a wszystko za sprawą rumienia i oparzeń słonecznych, które charakteryzują się zaczerwienieniem skóry i silnym uczuciem pieczenia. Bolesne ślady znikają po najwyżej kilku dniach i kolejne wizyty w solarium nie wywołują tak wielkiego dyskomfortu, ale nie znaczy to, że w strukturze skóry nie dzieje się nic niepokojącego.

Przebarwienia na skórze – opalenizna nie zawsze atrakcyjna

Przebarwienia pojawiające się na skórze sprawiają, że wiele opalających się namiętnie dziewcząt osiąga efekt odwrotny do zamierzonego. Co prawda zyskują ciemniejszą karnację, jednak na ich cerze uwydatniają się piegi (dla wielu atrakcyjne, dla innych wręcz przeciwnie). Regularne wizyty w solarium prowadzą jednak do dalej idących zaburzeń pigmentacji – nieregularnych przebarwień, które nie znikną równie szybko jak efekty wcześniejszego oparzenia.

Przyspieszone fotostarzenie

Zobacz także:

Zwykliśmy bagatelizować oparzenia słoneczne i przebarwienia skóry – zupełnie niesłusznie. Stanowią one bowiem świadectwo, że w strukturze i funkcjach skóry zaszły nieodwracalne zmiany. Zalicza się do nich między innymi degradację białek (kolagenu i elastyny), uszkodzenia DNA, a także osłabienie działania układu immunologicznego. Następstwem takiego stanu rzeczy jest przyspieszone fotostarzenie się skóry, które doprowadza do jej zwiotczenia, wysuszenia, przebarwień i przedwczesnego występowania zmarszczek. Kondycja skóry nie jest bowiem warunkowana wyłącznie przez wiek i genetykę, lecz także czynniki zewnętrze, wśród których najważniejszy stanowi właśnie promieniowanie ultrafioletowe.

Drobne zmarszczki charakterystyczne dla pierwszego stadium fotostarzenia dotyczą kobiet w wieku 20–30 lat. Powyżej 35. roku życia następuje stadium drugie, czyli pojawienie się wyraźnych zmarszczek mimicznych. Z kolei zmarszczki spoczynkowe to najczęściej domena szóstej dekady życia. Istnieje jednak wyraźny związek pomiędzy wspomnianym procesem a ekspozycją skóry na promieniowanie UV. Im jest częstsza i dłuższa, szczególnie w okresie dzieciństwa i młodości, tym szybciej przebiega proces starzenia.

Zaproszenie dla raka

Przyspieszone starzenie się skóry nie stanowi jednak najpoważniejszej konsekwencji nadużywania promieniowania UV w wydaniu naturalnym czy też bardziej intensywnym, czyli sztucznym. Wymienione wyżej procesy zachodzące w skórze sprzyjają bowiem rozwojowi nowotworów. Czerniak, na którego w 2014 roku zachorowało ponad 3000 Polaków, to jeden z najbardziej agresywnych nowotworów u ludzi, cechujący się wysoką śmiertelnością. O ile osoby dorosłe odwiedzają solaria na własną odpowiedzialność, o tyle korzystające z lamp naświetlających nastolatki zwykle nie mają pojęcia, jak wielkie zagrożenie stanowi to dla ich zdrowia.

Zadanie finansowane ze środków Narodowego Programu Zdrowia na lata 2016-2020