Pani doktor, poprosiłam o rozmowę, bo maj jest miesiącem świadomości nowotworów skóry, a dokładnie tego, którego boimy się najbardziej - czerniaka. Na czym to u nas polega?

Melanoma Day, to zawsze drugi poniedziałek maja, ale w naszym kraju ma to formę "Tygodnia Świadomości" (w ramach kampanii „Znamię! Znam je?”, której organizatorem jest Akademia Czerniaka, sekcja naukowa Polskiego Towarzystwa Chirurgii Onkologicznej, - przyp. red.), w którym nagłaśniamy kwestie związane z profilaktyką nowotworów skóry i co najważniejsze - umożliwiamy pacjentom bezpłatne badania. W tym roku, z uwagi na sytuację, akcja została przeniesiona na wrzesień - październik. 

To jest bardzo potrzebne, bo niestety świadomość Polaków w temacie nowotworów skóry jest wciąż bardzo niska. Poprzez takie kampanie, pracując nad tą świadomością właśnie, jesteśmy w stanie wykrywać czerniaka wcześniej. Na ten moment Polska ma niestety bardzo złe statystki, o wiele gorsze niż inne kraje europejskie, w których sama zachorowalność jest niższa. Mówimy tu o nawet 50% śmiertelności...

No właśnie statystyka... mam wrażenie, że wiele osób zwyczajnie boi się sprawdzać stanu skóry, boi się że usłyszy wyrok...

Czerniak to nowotwór niezwykle agresywny, dający przerzuty i z tego powodu nie nazywamy go już nawet czerniakiem złośliwym, bo on w nazwie już ma tę złośliwość. Całe szczęście, stanowi on niewielki procent wszystkich nowotworów skóry (ok. 1%). Oczywiście strach jest naturalny, ale w tym przypadku diagnostyka ma ogromne znaczenie, bo jeśli zostanie on wykryty odpowiednio wcześniej, mamy prawie 100% szansy na wyleczenie. Znamię jest usuwane, wraz z okolicznymi tkankami i pacjent musi poddawać się częstszym kontrolom - i to w zasadzie tyle. Terapia onkologiczna jest podejmowana dopiero w bardziej zaawansowanych stadiach choroby. 

W takim razie na co zwracać uwagę? Czy każdy pieprzyk powinien nas zaniepokoić?

Pieprzyk to pojęcie potoczne, my w dermatologii wszelkie zmiany tego typu nazywamy "zmianami barwnikowymi". Oczywiście nie każda zmiana musi zamienić się w czerniaka, czy nawet w inną postać nowotworu skóry. „Pieprzyki” to po prostu skupisko komórek barwnikowych skóry, czyli melanocytów. Powszechnie mówi się o badaniu właśnie tych zmian, natomiast czerniak może niestety pojawić się na skórze, która nie była wcześniej zmieniona i tu powiedziałabym, że jest to nawet 50/50. Mimo, iż wskazuje na to nazwa, czerniak wcale nie musi być czarny. Podczas kontroli w gabinecie dermatologicznym, szukamy wszelkich zmian na powierzchni skóry - nawet zaczerwienień itd. Wykorzystujemy do tego dermoskop, lub wideodermoskop. Ten pierwszy, to taka specjalna „lupka”, przy pomocy której przyglądamy się skórze z 10 krotnym powiększeniem. Wideodermoskop to już „wyższa szkoła jazdy” - urządzenie skanuje ciało pacjenta, zapisuje dane, a zmiany możemy powiększyć od 20 do 140 razy. Dlatego kolejny raz powtarzam - diagnostyka i jeszcze raz diagnostyka.

Zobacz także:

Jak często się badać?

Standardem jest badanie raz w roku. Kiedy zdecydujemy się rozpocząć, warto powtórzyć badanie po 3 miesiącach, aby lekarz mógł wykryć ewentualne nieprawidłowości jak najszybciej. Jeśli wszystko jest OK - zapraszamy na wizytę za rok. 

Czy to wystarczy? Skoro ten nowotwór jest tak „zjadliwy”, to ile właściwie mamy czasu, zanim szanse na wyleczenie maleją?

Niestety nie jesteśmy w stanie tego określić. Dlatego ważna jest obserwacja. Pacjenci często chcą wycinać zmiany profilaktycznie, nawet jeśli nie są predysponowane i w badaniu histopatologicznym nie wychodzi nic niepokojącego. To niestety zapewnia głównie spokój psychiczny - niestety taką metodą nie jest w stanie nas uchronić przed chorobą, bo biorąc pod uwagę, to co powiedziałam wcześniej - musielibyśmy wyciąć sobie całą skórę. 

To co możemy, a nawet powinniśmy robić to samokontrola raz w miesiącu. Oglądamy dokładnie całe ciało i sprawdzamy, czy któreś znamię nie zmieniło się, czy nie powstało nowe, którego pochodzenia nie jesteśmy pewni (czyli np. czerwone kropki, które nie są blizną po wyprysku i tak dalej). Robimy to według prostego algorytmu, który powstał w latach 80, czyli tzw. ABCDE :

A jak asymetria - szukamy jakiejś zmiany, która nie jest symetryczna, nie jest owalna

B jak border, czyli krawędź - sprawdzamy, czy brzeg jest cały, czy na przykład "poszarpany"

C jak colour - szukamy wielobarwności, czegoś co wybija, zwracamy uwagę również na nietypowe, czerwonawe zmiany

D jak diameter, czyli średnica - zwracamy uwagę na duże zmiany, powyżej 5 czy 6 mm

E jak evolution, czyli zmiana - obserwujemy, czy "pieprzyki" nie zmieniają kształtu, wielkości, czy koloru

Nie zapominajmy również o miejscach intymnych. Czy na żołędzi penisa, czy na wargach sromowych - tam też jest skóra, dlatego tak samo może powstać tam nowotwór. 

 

Skąd właściwie bierze się czerniak? Słońce? Geny? Czy jest grupa osób, która powinna być szczególnie ostrożna?

Dokładnie tak, promieniowanie UV to główna przyczyna powstawania czerniaka. Mam tu na myśli wszystkie źródła światła UVA, głównie oczywiście Słońce, czy solaria, które nawiasem mówiąc w wielu krajach europejskich zostały zakazane poniżej 18 roku życia i to o czymś świadczy. Oczywiście czynnik genetyczny również ma tu znaczenie. 

Jeśli chodzi o to, kto jest najbardziej narażony - statystycznie kobiety częściej chorują na czerniaka, natomiast bardziej zwracamy uwagę na fototyp. Osoby z jasną skórą, czyli tzw. fototyp 1 lub 2 (zdecydowanie najczęściej występujący w Polsce) - ich skóra produkuje zbyt mało melaniny, czyli barwnika który ma właśnie zapewniać nam ochronę przeciwsłoneczną. 

A jeśli ktoś ma bardzo dużo pieprzyków? Na przykład ja... mam wrażenie że z wiekiem przybywa ich coraz więcej. Czy to powinno niepokoić?

Oczywiście to trochę utrudnia szybkie wyłapanie niepokojących zmian, dla takich osób idealne będzie właśnie badanie wideodermoskopem. To zajmuje kilka minut, skanujemy skórę z każdej strony, później robimy zdjęcia atypowych zmian i trzymamy taką "mapę zmian” w archiwum. Przy ponownym badaniu, system porównuje mapy - widzimy natychmiast, czy doszło coś nowego, czy coś się zmieniło.

Myślę, że mówiąc o dużej ilości zmian, ma pani na myśli też plamy soczewicowate - jaśniejsze niż nasze "pieprzyki". I tu pojawia się kolejna zależność - duża ilość zmian barwnikowych, pojawiających się na ciele, jest efektem ekspozycji na promienie słoneczne w dzieciństwie. Duża ekspozycja na promienie, w tym poparzenia słoneczne w okresie dziecięcym (zaczerwieniona skóra po opalaniu to już poparzenie), niestety predysponują do czerniaka w wieku dorosłym.

O tym się nie słyszy... czyli czym skorupka za młodu nasiąknie?

Dokładnie tak. Wie pani, że ponad połowę życiowej dawki UVA pochłania się właśnie do 18 roku życia?

To dla mnie nowość, dosyć zaskakująca. Pamiętam, że rodzice w dzieciństwie zaklejali mi duże pieprzyki plastrem, kiedy byliśmy na plaży. Jak to wygląda teraz? Ma pani małych pacjentów?

Powiem tak - na szczęście, odsetek nowotworów skóry u dzieci i młodzieży jest bardzo mały.

Problemem jest fakt, że nie zdajemy sobie sprawy o tym, że w dzieciństwie pracujemy już nad możliwymi problemami skórnymi za 20, 30 czy 40 lat. Mało kto o tym myśli - to zbyt odległa perspektywa. To jest duży problem, bo przecież właśnie jako dzieci spędzamy dużo czasu na słońcu.

Ale jak w takim razie zabezpieczyć dzieci?

Przede wszystkim edukacja. Weźmy na przykład Australię - tam poziom świadomości społeczeństwa jest bardzo wysoki. Mieszkańcy tego kraju (poza oczywiście rdzennymi) absolutnie nie mają skóry przystosowanej do panującego tam nasłonecznienia, jednak wykrywalność nowotworów skóry jest na bardzo wysokim poziomie. Od dziecka uczy się ich o tym, że należy nosić okulary przeciwsłoneczne, kapelusze, często w mediach widać dzieci australijskie z kapeluszem wyposażonym w specjalne płachty, które zakrywają ramiona, kark i szyję. 

Są również specjalne ubranka, które chronią przed promieniowaniem - posiadają tzw. filtr UPF. 

Pani doktor, w takim razie uświadamiamy mnie i nasze czytelniczki. Co oprócz diagnostyki?

Oczywiście, filtry przeciwsłoneczne. Co najważniejsze - nakładane w odpowiedniej ilości. Polacy nakładają filtrów od 2 do 4 razy za mało! Proszę sobie wyobrazić, że na kilkudniowy wyjazd wakacyjny, aby ten filtr zadziałał potrzebujemy kilku butelek na osobę. A zazwyczaj jest tak, że z wakacji wracamy z niedokończoną, jedną butelką na całą rodzinę. Filtr w kosmetykach do makijażu też nie wystarczy, poza tym on działa około 2 godzin - później się utlenia, lub degraduje w inny sposób. Warto mieć pod ręką filtr w sprayu, którym szybko można uzupełnić ubytki. Kolejna sprawa - kapelusz, który będzie osłaniał nie tylko twarz, ale szyję, ramiona i dekolt, a także okulary przeciwsłoneczne - czerniak może zaatakować też gałkę oczną

Co w takim razie z syntezą witaminy D? Mówi się, że to właśnie przebywanie na słońcu sprzyja jej syntezowaniu.

Proszę się absolutnie nie obawiać o witaminę D. Do jej syntezy wystarczy 5 minut muśnięcia słońcem. Nie płakać nad opalenizną - prawda jest taka, że nakładając tyle preparatu ochronnego ile mamy w zwyczaju - zawsze się trochę opalimy. Poza tym, żartobliwie mówiąc: opalenizna na heban nie jest już modna. 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Małgorzata Marcinkiewicz (@okiem_dermatologa) Mar 25, 2020 o 12:39 PDT

dr n. med. Małgorzata Marcinkiewicz

Specjalista dermatolog-wenerolog

Lekarz praktyk medycyny estetycznej
Certyfikowany lekarz Międzynarodowego Centrum Kształcenia Medycyny Estetycznej i Anty-Aging
Stypendystka Otto-Braun-Falco Stipendium
Absolwentka i nauczyciel akademicki (2012-2017) Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego
Członkini International Trichoscopy Society, Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego oraz Stowarzyszenia Lekarzy Dermatologów Estetycznych