SPRAWDŹ, CZY NIE JESTEŚ LEKOMANKĄ:

  1. Czy przyjmujesz lek po to, aby funkcjonować „normalnie”?
  2. Czy wyobrażasz sobie rezygnację z niego?
  3. Tak naprawdę chodzisz do lekarza, by zdobyć „swój” lek?
  4. Zawsze masz go przy sobie?
  5. Jego brak lub mniejsza ilość wywołuje w tobie niepokój albo panikę?
  6. Sama regulujesz sobie jego dawki? (Zwiększasz ilość pomimo zaleceń lekarza?)
  7. Pomimo jego zażywania odczuwasz bezsenność, stany lękowe, powikłania psychofizyczne?
  8. Posuwasz się do tego, aby zdobywać lek w sposób nielegalny? Koncentrujesz się na jego zdobyciu? (Jeśli na więcej niż trzy pytania odpowiedziałaś twierdząco, przemyśl, czy nie masz problemu)

Ostatnie statystyki pokazują, że jesteśmy w czołówce krajów, w których rekordowo dużo zażywa się medykamentów. Każdego dnia kupuje je prawie 2 mln Polaków! Miesięcznie wydajemy na nie ponad 2,2 mld zł, z tego ponad połowę na preparaty dostępne bez recepty, zwłaszcza przeciwbólowe i witaminy. Szczególnie kochamy te, o których szybkiej skuteczności zapewnia reklama. Niestety, sięgamy po nie równie beztrosko, jak po orzeszki, obok których zresztą często leżą w sklepie. „Bez recepty, więc nie szkodzą”, myślimy. Błąd! Szkodzą, i to bardzo.

Jak przyjmować leki? Krótko

Badania pokazują, że leki przeciwbólowe stosujemy na wszystkie dolegliwości. I to bez umiaru – nadużywa ich 25–30 proc. ludzi. A musimy sobie uzmysłowić, że one nie leczą, tylko niwelują nieprzyjemne objawy. – Kłopot polega też na tym, że my ból traktujemy jako coś, co przeszkadza. A przecież to alarm, że coś złego dzieje się w organizmie – wyjaśnia prof. dr hab. Paweł Januszewicz, dyrektor ds. naukowych Narodowego Instytutu Leków. – Pacjenci mało wiedzą o działaniu leków. Gdy tabletka nie pomaga, zwiększają dawkę. Tak nie można! Używanie ich w za dużych ilościach i za długo może prowadzić do uszkodzenia wątroby, szpiku i nerek. Może mieć nawet konsekwencje śmiertelne – mówi profesor. Każdego roku prawie 10 tysięcy osób trafia do szpitala z powodu nieprawidłowego stosowania leków na ból. Jak więc je brać właściwie? – Najlepiej krótko. Nie dłużej niż 2–3 dni, maksymalnie 5 dni w miesiącu – podkreśla prof. Januszewicz. – A jeśli nieprzyjemne odczucia nie przechodzą, nie ma co zwlekać: trzeba iść do lekarza. Tymczasem 70 proc. ankietowanych Polaków przyznaje, że większość dolegliwości leczy bez konsultacji u specjalisty. Lubimy korzystać z własnego doświadczenia, zawierzamy też opinii znajomych. Powodów naszej samodzielności można upatrywać w trudnościach dotarcia do specjalisty, kolejkach, wysokich cenach wizyt prywatnych, a i po trosze w naszej naroej zaradności: sama wezmę proszek i przestanie. OK, objawy ustąpią, ale choroba rozwija się dalej.

Jedenaste: leków nie mieszaj

Częsty ból głowy powody może mieć różne – migrenę albo nadciśnienie, ale i guza mózgu – zamiast stale się znieczulać, lepiej iść do lekarza po diagnozę i rozprawić się z problemem. Ponadto mało kto z nas czyta ulotki i orientuje się nie tylko w skutkach ubocznych, ale nawet w substancjach czynnych zawartych w lekach. Okazuje się, że często dochodzi do powikłań, kiedy stosujemy kilka preparatów jednocześnie. Wiele z nich ma różną nazwę, a zawiera dokładnie to samo, czyli np. kwas acetylosalicylowy, ibuprofen, naproksen, paracetamol albo metamizol. Przyjmowanie dwóch lub więcej tych substancji jednocześnie wcale nie wzmaga efektu terapeutycznego, ale nieprzyjemne objawy (na początek gastryczne) i owszem. Dlatego zawsze o możliwość przyjmowania nowego leku pytaj lekarza.

Szanujmy antybiotyki

Zobacz także:

– My lubimy przyjmować antybiotyki, nawet tak na wszelki wypadek – zauważa mgr Anna Prokop-Iwanowska z apteki „Na Orlej” w Ząbkach k. Warszawy. – Chociaż od kiedy część pacjentów zaufała homeopatii, kupujemy ich mniej – mówi. Ale to nasze „mniej” to i tak o 40 proc. więcej, niż przyjmują na przykład Brytyjczycy. – Antybiotyki wskazane są w dwóch sytuacjach: kiedy badanie posiewowe wykazało obecność bakteri i lub gdy pacjent jest w ciężkim stanie i ma wysoką temperaturę. Antybiotyki zabijają tylko bakterie, nie wirusy – tłumaczy prof. Januszewicz. Tymczasem sięgamy po nie z wiarą, że pomogą na wszystko. Bywa, że lekką ręką wypisują je sami lekarze. Często korzystamy też z tego, co mamy w domu, bo zostało po kuracji domowników. Z danych NFZ wynika, że zjadamy ok. 30 mln opakowań antybiotyków rocznie. I choć nie powinniśmy, bierzemy je nawet przy przeziębieniach (30 proc.), bólu gardła (24 proc.), w grypie (16 proc.), nawet przy kaszlu (12 proc.)! Na efekt nie będziemy musieli długo czekać: częste i niewłaściwe ich stosowanie może wyniszczyć nam florę fizjologiczną i doprowadzić do nietolerancji pokarmowej (a nawet alergii). Ale stawka jest jeszcze większa: możemy się na antybiotyki uodpornić. Już lawinowo przybywa bakterii, które na nie nie reagują. Podobno są szpitale, gdzie 80 proc. szczepów gronkowca jest lekoopornych. Grozi nam powrót do czasów, kiedy umierało się na zapalenie płuc, bo antybiotyki nie zadziałały. Już dziś z tego powodu umiera w Polsce nawet 20 tysięcy osób rocznie! – Antybiotyk traktujmy jako ostateczność – mówi prof. Januszewicz. – I pamiętajmy, że jeśli już go bierzemy, to do końca. Nie wolno go odstawiać po 3–4 dniach, bo zaczynamy odczuwać poprawę samopoczucia. Niedobite bakterie biorą bowiem wtedy odwet, dalej się mnożą. I co gorsza, są już odporniejsze na podawane preparaty.

Powoli uspokoją, szybko uzależnią

Na liście nadużywanych substancji wysokie miejsce zajmują też te uspokajające i nasenne. Opowiada Ela, 40-latka: – Miałam trudny czas. W małżeństwie kryzys, w pracy redukcje. Koleżanka brała ziołowe leki uspokajające, wzięłam i ja. Pomogło, rozluźniłam się, nawet mogłam zasnąć – mówi. Ale gdy skończyło się jej jedno opakowanie, kupiła kolejne, i kolejne. Przyjemność szybko zmieniła się w konieczność: dziś Ela wpada w panikę, jeśli nie ma blistra przy sobie. Już nie ziół, a leku recepturowego, wypraszanego u kolejnych lekarzy. Boi się coś zmienić. Jak pokazują badania, co drugi Polak zawsze ma przy sobie preparat, który mu przynosi ulgę. Szacuje się, że prawie 20 proc. populacji (zwłaszcza kobiet!) jest uzależnionych od leków: przeciwbólowych, uspokajających, ale też na trawienie, na przemianę materii. Gdy po śmierci najsłynniejszego lekomana, Michaela Jacksona, w mediach pojawił się temat „przyjaciółek-tabletek”, o swojej stałej potrzebie czegoś na sen mówiła nawet Maryla Rodowicz. To jak brać preparaty uspokajające, aby nie szkodziły? – Nie dłużej niż 4–6 tygodni, żeby nie doszło do uzależnienia. Długotrwałe ich branie nie tylko prowadzi do potrzeby zwiększania dawek, ale też upośledzenia sprawności psychofizycznej, np. do zaburzeń widzenia, koncentracji. Można pod ich wpływem wpaść pod samochód, zasnąć za kierownicą – obrazowo opowiada dr Jarosław Woroń z Zakładu Farmakologii Klinicznej Katedry Farmakologii UJ CM w Krakowie. – No i zawsze lepiej wyjaśnić przyczynę kłopotów ze snem. A poza tym organizm tak się przyzwyczaja do leku, że na jego brak reaguje zespołem odstawiennym. Żeby jednak zakończyć uzależnienie, trzeba pomocy. Lekarza. Na to pastylki nie ma.

Witaminy – tak, ale lepiej z jabłka

W naszej narodowej miłości do pastylek poczesne miejsce zajmują zestawy witamin na zdrowotno-urodowe niedoskonałości. Ale zdecydowanie więcej entuzjastów mają wśród konsumentów niż lekarzy. – Nadużywanie nawet preparatów witaminowych skraca życie – bez ogródek mówi prof. Januszewicz. – Tak naprawdę ich podanie wskazane jest trzem grupom pacjentów: osobom po 65. roku życia, które z przyczyn fizjologicznych gorzej przyswajają i trawią; rekonwalescentom i kobietom w ciąży – choć nie ma pewności, czy oprócz kwasu foliowego powinny coś dodatkowego przyjmować. Pozostałe osoby witaminy i minerały powinny czerpać z urozmaiconej diety – uważa profesor. – Wielki popyt na suplementy to zasługa reklamy – dodaje dr Woroń. – A one powinny być przyjmowane, gdy jest bezwzględna konieczność, nie na wszelki wypadek. Nie można być jeszcze bardziej zdrowym! – mówi. I informuje: suplementy nie mają badań klinicznych. Trudno powiedzieć, jak oddziałują na organizm i na problem, który mają zwalczyć. W internecie znaleźć można wypowiedzi, że spożywanie witamin, owszem, może obniżać skłonność do zachorowań na raka, ale gdy pochodzą z owoców i warzyw; te w tabletkach takich właściwości... nie mają.

Seniorze, nie każdy lek ci pomoże

Na samodzielne leczenie szczególnie powinni uważać ludzie starsi, którzy z powodu słabszego zdrowia skarżą się na wiele dolegliwości i biorą wiele substancji, które mogą ze sobą wchodzić w interakcje. Po 60. roku życia prawdopodobieństwo powikłań ze strony układu pokarmowego też może być większe. Ale i oni sami powinni odpowiedzieć sobie, czy nie łykają za dużo pastylek. Jak zauważa dr Jarosław Woroń, seniorzy często nadużywają np. tabletek nasennych, choć nie jest im to niezbędne. – Powinno się zaakceptować fakt, że w pewnym wieku normą staje się sen płytszy i krótszy. A branie leków na poprawienie jego jakości może skutkować choćby zmniejszonym refleksem, co szczególnie osoby starsze naraża na urazy i wypadki.

Uważnie kupuj leki

Rozmiary naszego zainteresowania medykamentami niech zilustruje też liczba aptek, które otwierają się jedna po drugiej w każdym mieście. W samej Warszawie (dane z ub. roku) jest ich 634, w Polsce – 13,5 tysiąca i powstają nowe. Oprócz nich jest całe morze sklepów internetowych. I choć wiele aptek wirtualnych jest godnych zaufania, to trzeba wiedzieć, że leki są jednym z najchętniej podrabianych towarów. Już co drugi (!) lek oferowany w internecie jest podróbką. Eksperci nazywają je „cichymi zabójcami”, bo albo nie działają, albo zawierają szkodliwe substancje, które mogą nawet zabić. Ale podobno już nawet w aptekach 1–3 proc. leków to podróbki! Zanim znowu po leki sięgniemy, przemyślmy, czy zysk będzie większy od strat.