"Rozwód to pole walki, w którym małżonkowie wykorzystują najbardziej okrutne chwyty"

Katarzyna Mizera, kobieta.pl: Rozwód, rozstanie bywa polem walki i obie strony wykorzystują ten moment jako narzędzie zemsty: wciągają w konflikt dzieci, próbują na różne sposoby dopiec drugiej stronie. Życzylibyśmy sobie samych rozstań w zgodzie, ale chyba większość rozwodów, jak podejrzewam, tak niestety nie wygląda? Jak rozwodzą się Polacy?

mgr Julia Berg: Rozwód to z reguły jedna z najbardziej stresogennych sytuacji w życiu człowieka. Absolutnie zgadzam się z panią psychoterapeutką K. Leą Jarmołowicz, która stwierdziła, że „rozwód idzie w parze z żałobą”. Zwłaszcza pierwsze momenty, w których nasze – najczęściej – klientki konfrontują się z otrzymanym pozwem rozwodowym albo przychodzą z prośbą, by taki pozew w ich imieniu złożyć, są trudne i pełne silnych emocji. Pojawia się rozpacz, gniew, ból, złość, żal, smutek, ale czasami ulga oraz radość. Często pojawia się poczucie winy, ale też i poczucie krzywdy oraz chęć zemsty. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze kwestia, że rozstające się osoby długo się znają, wiedzą o sobie wiele, także bardzo intymnych kwestii lub takich, które, jeśli zostaną wykorzystane, mogą szczególnie „dotknąć” partnera. Byli partnerzy potrafią tę wiedzę wykorzystywać, aby osiągnąć to, na czym im zależy albo za wszelką cenę udowodnić winę drugiej strony. Nim dojdzie do odbudowania poczucia własnej wartości, bezpieczeństwa, stabilizacji, ludzie skupiają się na tym, by za wszelką cenę „rozliczyć się” z nieudanego małżeństwa. I to rozliczyć się na swoich warunkach. Pokazać wszystkim dookoła, że wina leży po tamtej stronie albo, że mąż/żona okazali się – mówiąc w uproszczeniu – okropnymi ludźmi. Pojawiają się wówczas konflikty, które często przeradzają się w „wojnę totalną”, uwzględniającą niestety również dzieci, które są wykorzystywane w takich sytuacjach. Ustalenie zasad opieki to jeden z głównych elementów, o które toczą się walki. Idealnym scenariuszem byłoby oczywiście, gdyby rozstający się rodzice ustalili między sobą plan wychowawczy zawierający ustalenia, co do opieki nad dzieckiem, który najbardziej odpowiada jego potrzebom. Zwłaszcza, jak dziecko jest już starsze i możemy z nim szczerze porozmawiać, należałoby w pierwszej kolejności dowiedzieć się, jakie są jego potrzeby. Niestety często w praktyce dobro dziecka schodzi na dalszy plan, a kwestia opieki jedynie podsyca zażartość sądowych batalii. 

Najczęstsze powody rozwodów

Co jest najczęstszym powodem rozwodów? Zwykle słyszymy znane z celebryckich historii rozstań: „niezgodność charakterów”, ale co za tym stoi? 

dr hab. adw. Barbara Namysłowska-Gabrysiak: Odpowiedź na to pytanie jest trudna, ponieważ wymaga od nas dokonania pewnej generalizacji w przyczynach rozwodów ludzi, a każde małżeństwo jest inne, każda historia pary jest inna, mechanizmy stosowane przez każdego z małżonków inne. Tym samym, każdy związek to indywidualny przypadek powodów rozstania tej konkretnej pary. Próbując jednak dokonać pewnej socjologicznej analizy, wydaje się, że teza o „niezgodności charakterów”, jako najczęstszej przyczynie rozstań nie potwierdziła się w żadnej z naszych spraw prowadzonych w Kancelarii. Na marginesie, jeżeli rozumiemy „niezgodność charakterów”, jako różne postrzeganie świata, odmienne wartości, odmienne zainteresowania, inne cele życiowe to niektóre pary są szczęśliwe mając np. odmienne zainteresowania. Wydaje się, że w przypadkach zaliczanych do tzw. różnic charakterów, przyczyny rozstania leżą bardziej w niewłaściwej komunikacji, a nie w samej niezgodności, bo różnice są w wielu związkach wartością. Jeżeli miałybyśmy spróbować zdiagnozować jedną z najczęstszych przyczyn, z powodu, której w ramach naszych spraw dochodziło do rozpadu małżeństw, to wskazałybyśmy na problem z różnym postrzeganiem przez kobiety i mężczyzn odpowiedzialności za związek i za tworzoną wspólnie rodzinę.

Kobiety, w dzisiejszych czasach, chcą mieć w mężczyźnie partnera, a nie – przysłowiowego – Piotrusia Pana. Niestety, pomimo wielu zmian, które zachodzą w kulturowych wzorcach kobiet i mężczyzn, mężczyźni wciąż mają więcej lekcji do odrobienia na drodze do pełnej równości w ramach tworzonych wspólnych relacji.

Nasze doświadczenie z prowadzonych spraw wskazuje, że mężczyźni wciąż mają problem z tym, by „udźwignąć” emancypację kobiet i coraz większą ich potrzebę w sprawiedliwym podziale pracy w domu i opieki nad bliskimi, w tym np. w równym dzieleniu opieki nad dziećmi albo równym dzieleniu się obowiązkami domowymi. Kobiety coraz częściej chcą mieć w mężu, dojrzałego i odpowiedzialnego partnera, nie zaś osobę, za którą muszą „załatwiać” wszystkie obowiązki domowe. Często więc ta samoświadomość kobiet, które oczekują w związku partnerstwa, prawdziwego wsparcia i współodpowiedzialności ze strony męża, prowadzi do rozstania, ponieważ mężczyzna nie potrafi się w takim związku odnaleźć. Niekiedy dochodzi wówczas do zdrady i mężczyzna odchodzi do innej kobiety. Zdarza się, że w powyższych sytuacjach kobiety zdradzają, bo spotykają partnera do wspólnego życia, a nie chcą żyć dalej z Piotrusiem Panem i nie chcą też walczyć o relację, która nie spełnia ich oczekiwań. 

Czyli "niezgodność charakterów" to tylko czysta kurtuazja i zasłona dymna?

Barbara N-G.: Moja koleżanka adwokatka Magdalena Czernicka-Baszuk, która jest jedną z najlepszych adwokatek od spraw rozwodowych w Warszawie uważa, że przy rozwodach bez orzekania o winie jako powód często wskazywana jest niezgodność charakterów. Jest to jednak pewnego rodzaju zasłona, w sytuacji, gdy małżonkowie nie chcą podawać prawdziwej przyczyny rozwodu. W partnerskim związku różnica charakterów może być w pewnych okolicznościach zaletą, w pewnych zaś wadą, nie stanowi jednak o rzeczywistej przyczynie rozstania. Z jej doświadczenia na pierwszym miejscu jako przyczynę rozwodu wymienić należy zdradę małżeńską, chociaż często zdrada nie jest przyczyną pierwotną. Do zdrady najczęściej dochodzi wówczas, gdy w małżeństwie już się nie układa z innych powodów, np. niewłaściwej komunikacji, braku wsparcia, zrozumienia, szacunku, uwagi czy zainteresowania sprawami współmałżonka. Ciekawostką w praktyce mojej koleżanki, o której rozmawiałyśmy jest to, że z reguły (nie można tego przyjąć w 100 %, ale w większości prowadzonych spraw) kobiety i mężczyźni inaczej podchodzą do zdrady.

Zobacz także:

Kobiety, które zdradzają mężów najczęściej chcą zakończenia związku i to one często występują z pozwem o rozwód, zdradzający mężczyźni mniej odważnie podchodzą do tematu rozstania i na rozwód decydują się, gdy na tej zdradzie zostaną „przyłapani”. Kobiety też częściej decydują się na rozstanie i podejmują decyzję o rozwodzie nie mając żadnego innego partnera „w zanadrzu”, a będąc po prostu nieszczęśliwe w związku. Jeśli zaś ze sprawą rozwodową przychodzi mężczyzna, często ma już kogoś nowego. Tak jakby Panowie bali się zostać sami. 

Z jakimi sprawami najczęściej trafiają do Waszej kancelarii kobiety? Jakie scenariusze powtarzają się najczęściej? 

J.B.: Najogólniej można byłoby je nazwać historiami kobiet, które oczekują partnerstwa w życiu. Nie jest oczywiście tak, że we wszystkich przypadkach chodzi wyłącznie o to, ale wielu kobietom wciąż brakuje jakiegoś rodzaju przeciwwagi dla tradycyjnej roli, w której „powinny” się spełniać. W naszej praktyce spotkałyśmy się z przypadkami kobiet porzuconych przez mężczyzn, którzy wpisują się w schemat wiecznego Piotrusia Pana. Miałyśmy np. w kancelarii przypadek kobiety chorującej przez wiele lat na ciężką chorobę, związaną z koniecznością systematycznego leczenia, na której spoczywał obowiązek w zasadzie wyłącznego zajmowania się domem i dzieckiem. Kobieta ta nie otrzymywała żadnego wsparcia w swojej chorobie od męża, który niejako „odciął się” od tych problemów. Wiele lat samotności tej kobiety w trudnej życiowej sytuacji doprowadziło do znalezienia wsparcia u innego mężczyzny, co ostatecznie skończyło się rozwodem. Miałyśmy również sprawę, w ramach, której starsza kobieta, już na emeryturze, po ponad 40 wspólnych latach małżeństwa zdecydowała się na rozwód, ponieważ uświadomiła sobie, że jest ofiarą psychicznej przemocy w małżeństwie, w którym mąż oczekiwał od niej pełnej „obsługi” życiowej, tzn. prania, prasowania, gotowania, podawania wszystkich posiłków. Zdarza się, że na 10 osób mamy jednego, dwóch panów, którzy absolutnie nie wpisują się w ten schemat i są bardzo świadomymi partnerami. Zajmowali się domem, wychowywali dzieci, a mimo tego druga strona chciała się rozstać, takie sytuacje też się zdarzają. Ponadto, coraz częściej zgłaszają się do nas osoby, które pozostawały w długoletnim związku/konkubinacie, a po rozstaniu jedna ze stron chce ten konkubinat rozliczyć. Choć nie są to nasze główne sprawy, zauważamy tendencję wzrostową takich spraw. Oczywiście, te sprawy nie odbywają się na takich samych zasadach jak podział majątku po rozwodzie, niemniej emocje, które tym sprawom towarzyszą są takie same, jak w sprawach o rozwód czy o podział majątku. Miałyśmy już kilka takich spraw, w których klientki były pozywane przez byłych partnerów o zapłatę znacznej sumy z tytułu rozliczenia wieloletniego związku.  

"Pandemia doprowadziła do tego, że ludzie zaczęli mieć czas, siedząc razem w domu, żeby dostrzec pewne kwestie, których nie chcieli widzieć przez wcześniejsze lata"

Czy zauważyły Panie większą liczbę rozwodów po/w czasie pandemii?

J.B. i Barbara N-G.: W jakimś sensie pandemia wpłynęła na zwiększenia liczby składanych pozwów rozwodowych. Moim zdaniem jednak nie jest tak, że w pandemii, kiedy ludzie zostali zamknięci w domach, nagle zaczęli się kłócić i przez to dostrzegli, że nie chcą być razem. W pandemii natomiast wszyscy jako społeczeństwo zatrzymaliśmy się w rutynie i pędzie naszych codziennych obowiązków i zachowań i wreszcie mogliśmy zastanowić się nad naszym życiem, co spowodowało, że wiele osób dostrzegło, że małżeństwo nie spełnia ich oczekiwań i nie są szczęśliwi. Pandemia doprowadziła do tego, że ludzie zaczęli mieć czas, siedząc razem w domu, żeby dostrzec pewne kwestie, których nie chcieli widzieć przez wcześniejsze lata. Nagle nasze codzienne życie się zmieniło i zostaliśmy w domu. Pojawiły się refleksje nad własnym życiem i wiele osób rzeczywiście zdecydowało, że nie chce być w takim miejscu w swoim życiu, że nie spełnia to ich potrzeb i oczekiwań. Pewnie niektóre z tych par, z pomocą terapeuty, wyszłyby z takiego kryzysu, jednak wielu osobom nie chce się podejmować trudnej walki o związek. W dzisiejszych czasach, gdzie funkcjonuje podejście szybkiej zmiany na nowe i – ja się uważa – lepsze, gdy pojawiają się problemy, łatwiejsze jest dla wielu zakończenie związku, niż praca nad jego poprawą. Niestety nieprzepracowane mechanizmy wprowadza się do kolejnych związków, które tym samym nie okazują się lekarstwem na nasze wcześniejsze niepowodzenia.  

Czy zdarzają się Wam też klienci – mężczyźni: zdradzani, ofiary przemocy fizycznej lub psychicznej, uzależnieni finansowo od małżonki?

J.B. i Barbara N-G.: Odnosząc się wyłącznie do naszej praktyki, nam akurat nie zdarzyło się zajmować sprawą mężczyzny, który był ofiarą przemocy ze strony małżonki, co absolutnie nie oznacza, że takie przypadki się nie zdarzają. Mamy świadomość również, że przemoc fizyczna, psychiczna, seksualna oraz często ekonomiczna jest uwarunkowana płciowo i dotyczy w głównej mierze kobiet i powinna być priorytetem państwa w jej zwalczaniu i zapobieganiu. Nie oznacza to jednak, że mężczyźni nie są jej ofiarami, ale trzeba podkreślić, że to kobiety zdecydowanie częściej doświadczają przemocy w związkach. Oczywiście problemem w naszej kulturze jest mówienie o przypadkach mężczyzn, którzy takiej przemocy doświadczają od małżonki czy partnerki. Na szczęście i ten schemat się zmienia i mężczyźni zaczynają mówić, np. o depresji, problemach w małżeństwie czy właśnie złym traktowaniu ze strony małżonki. Należy pamiętać o tym, że przemoc w rodzinie jest jednak bardzo dużym problemem, w ramach, którego to mężczyźni są sprawcami, a kobiety doświadczają różnych jej rodzajów. Wiele osób nie ma też świadomości, że pewne zachowania, które wydają im się zupełnie naturalne mogą wypełniać znamiona przemocy, np. przemocy ekonomicznej polegającej na wydzielaniu małej ilości pieniędzy żonie pracującej w domu i opiekującej się dziećmi. Gdy takie sytuacje spotykają mężczyzn znacznie trudniej jest im o tym mówić.  

Dobry prawnik powinien być równie dobrym terapeutą

Psychoterapeutka, z którą rozmawiałyśmy powiedziała, że „rozwód to kwestia formalna, więc powinno się używać do tych kwestii rozumu, a nie pozwolić, by kierowały nami emocje”. Ale kancelaryjny pokój nie różni się chyba wiele od kozetki u psychoterapeuty – jaką radę najczęściej powtarzają Panie swoim klientom/klientkom? 

J.B. i Barbara N-G.: Oczywiście rozwód to kwestia formalna i właśnie po to, aby emocje nie zadecydowały o wszystkich rozstrzygnięciach w ramach wyroku rozwodowego (w tym opiece nad dziećmi, alimentach), potrzebny jest do tego prawnik/prawniczka. Naszą rolą jako prawniczek jest zadbanie o to, aby w ramach ostatecznego wyroku rozwodowego, nasza klientka/klient otrzymał/a najbardziej korzystne dla siebie rozstrzygnięcie, zabezpieczające jej/jego interesy. Jednocześnie, aby przejść przez całe postępowanie rozwodowe, prawnik/prawniczka reprezentuje stronę właśnie po to, żeby emocje nie zadecydowały o ostatecznym rozstrzygnięciu, z drugiej natomiast strony daje klientowi/ce wsparcie w trakcie całego postępowania i odbywających się rozpraw. Znamienne jest to, że rozwód odbywa się właśnie wtedy, gdy emocje są niezwykle silne i przynajmniej dla jednej strony – z reguły – bolesne. W związku z tym, rozwód nie jest tylko formalnością, ale jest przeżywaniem wszystkich – niekiedy bardzo przykrych – historii i zdarzeń po raz kolejny.

screen shot

My, w swojej praktyce, część czasu poświęcamy na wsparcie psychologiczne dla klientek. Oczywiście nie chodzi absolutnie o prowadzenie terapii, nie jesteśmy w tym zakresie specjalistkami, chociaż zawsze, gdy widzimy taką potrzebę, kierujemy klientkę bądź klienta, by skonsultował się z terapeutą. To, co staramy się robić w trakcie prowadzenia sprawy to wzmacniać naszych klientów, dawać im wsparcie psychiczne w podstawowym zakresie, odbudować poczucie wartości u kobiet zdradzonych, pomagać odbudowywać sprawczość kobietom doświadczających przemocy. Oczywiście same nie wchodzimy w rolę psychoterapeuty, ale – mając także osobiste doświadczenie z terapią – mamy świadomość istniejących mechanizmów, które ludzie wnoszą do relacji. Często, już na pierwszym spotkaniu, widzimy wiele takich mechanizmów i choć absolutnie nie prowadzimy terapii, staramy się wrażliwie nazwać te mechanizmy, wyłącznie w celu pomocy takiej osobie z lepszym poradzeniem sobie z całym procesem rozwodowym i/lub z decyzją o rozwodzie. Chcemy, żeby wizyta w kancelarii była dla tych osób także pewnego rodzaju wsparciem, by czuli się, że mają kogoś, kto o nich zadba, oczywiście przede wszystkim w kontekście prawnym, ale również mając na względzie poprawę dobrostanu psychicznego takiej osoby. Staramy się więc, by klienci zwrócili też uwagę na swoją kondycję psychiczną w tym czasie, nauczyli się nazywać i przeżywać emocje, których wówczas doświadczają, a rozwód i kwestie stricte prawne „zostawili nam”. 

"Szczególnie trudne są dla nas sprawy, w których kobiety są ofiarami przemocy domowej albo zostały porzucone w trakcie choroby"

Czy bywają takie historie, które zapadają na długo w pamięć? Mogą je Panie przytoczyć?

Barbara N-G.: Jest wiele takich historii. Szczególnie trudne są dla nas sprawy, w których kobiety są ofiarami przemocy domowej albo sprawy, w których zostały porzucone przez mężów w związku z albo w trakcie choroby. Miałyśmy już kilka takich przypadków. Jedna z tych historii dotyczy kobiety chorej na kilka nowotworów. Prowadzimy jej kilka procesów z byłym mężem, w tym także rozwód. Jej historia szczególnie zapisała się nam w pamięci, ponieważ pomimo wielu przeciwności w życiu, kobieta ta jest niezwykle silna i optymistyczna. Wciąż ma ogromne poczucie humoru i dystans do siebie, mimo że nie dostała od męża żadnego wsparcia, zupełnie nie zraziła się do ludzi, do mężczyzn, jest otwarta i – mamy wrażenie – gotowa na nowe doświadczenia. To bardzo niezwykłe poznać taką osobę i muszę przyznać, obie wiele się od niej nauczyłyśmy. Zawsze dużo myślę także o historii kobiety, która przyszła do nas już jako starsza osoba, od wielu lat przebywająca na emeryturze, która zdecydowała się opuścić przemocowego partnera dopiero „w ostatnich chwilach swojego życia”. Powiedziała, że nawet dla tych 5-10 lat, warto było to zrobić i że tak naprawdę, dopiero teraz zaczyna naprawdę żyć.

"Gdy pytamy je, czy mąż nie odszedł przypadkiem do innej kobiety, początkowo zawsze zaprzeczają"

Z wielu rozmów, które przeprowadziłam wnioskuję, że kobiety nie mają świadomości swoich praw i rzadziej chcą walczyć o swoje? Więcej chce się chyba poddać bez walki, na „ołtarzu miłości”, licząc, że mąż wróci – czy mylę się? 

J.B.: Jest to w dużej mierze związane z tym, o czym już wspominałyśmy i o czym mówiła Pani psycholog, tzn. różnymi etapami „przeżywania” rozwodu. Początki bywają rzeczywiście różne. Niektóre kobiety są od razu nastawione na walkę z byłym mężem, niektóre zaś znacznie bardziej poddają się etapom związanym z wyparciem i niezrozumieniem całej sytuacji. Pojawiają się momenty, w których kobiety nie są w stanie uwierzyć, że je to spotkało, mają silne tendencje wypierania faktów, z którymi przyszło im się zmierzyć. Niektóre rzeczywiście chcą poddać się bez walki, wiele z nich także ma nadzieję, że mąż jednak wróci, rozmyśli się, „oprzytomnieje”. Dzieje się tak zazwyczaj, gdy kobiety dowiadują się, że mężowie znaleźli sobie nowe partnerki albo zakochali się w kimś innym. Zwłaszcza w przypadkach, gdy mąż „z dnia na dzień” informuje żonę, że odchodzi. Miałyśmy wiele takich klientek, które – nie będąc świadome, że mąż, gdzie indziej ulokował uczucia – nie potrafiło zrozumieć, dlaczego podjął taką decyzję i co tak naprawdę się stało. Gdy pytamy je, czy mąż nie odszedł przypadkiem do innej kobiety, początkowo zawsze zaprzeczają. Wiele z nich naprawdę wierzy, że mąż nie ma nowej partnerki, nie przechodzi im to nawet przez myśl. Kilka spotkań później mówią nam, że zobaczyły zdjęcie z nową partnerką albo znajomi powiedzieli, że mąż zamieszkał już z kimś innym. Generalnie zaś kobiety nie zawsze wiedzą, co zrobić w sytuacji, gdy mąż odchodzi albo oznajmia, że chce rozwodu. Niemniej jednak, coraz częściej chcą walczyć o swoje prawa, zwłaszcza gdy wzmocnią się psychicznie. Częściej też sprzeciwiają się, wspominanym już, dysproporcjom i narzucanej im roli, czego rozwód jest niekiedy potwierdzeniem. 

Tropem zdrady: kiedy skorzystać z usług detektywa?

Czy współpracują Panie z agencjami detektywistycznymi? Badania wskazują, że coraz więcej Polaków korzysta z ich usług.

Barbara N-G.: My osobiście jako Kancelaria nie współpracujemy, natomiast polecamy klientkom skorzystanie z takich usług, jeśli sprawa dotyczy np. rozwodu z wyłącznej winy drugiej strony. Należy wtedy bardzo dobrze przygotować się do sprawy pod względem dowodowym i oczywiście, jeśli mamy świadomość, że faktem jest zdrada małżonka, trzeba zebrać dowody na ich udowodnienie. Raport detektywistyczny, w którym zostaje to stwierdzone jest dowodem w sprawie i jak najbardziej może zostać wykorzystany. 

Rozwód: czy mąż może zabrać mi wszystko? Jakie są moje prawa?

Wyobraźmy sobie taką sytuację: pewnego dnia mąż oświadcza mi, że chce się rozstać. Mam podejrzenie, że zdradza, ale się tego wypiera. Jestem od niego uzależniona finansowo, bo przez lata wychowywałam dzieci i nie pracowałam. Mąż może zabrać mi wszystko? Po czyjej stronie stoi prawo? Jakie są moje prawa? Jak udowodnić winę? Co robić, a czego nie, by nie zaszkodzić sprawie?

J.B.: To bardzo indywidualna kwestia i oczywiście dość złożona. Na gruncie tak przedstawionego przykładu, nie wchodząc w jakiekolwiek inne szczegóły, w pierwszej kolejności należy skonsultować się z prawniczką. Jeśli jest to zbyt dużym wydatkiem, warto poszukać innego miejsca, w którym taka pomoc jest świadczona przez profesjonalistów pro bono. Warto szukać tej pomocy, zwłaszcza w kontekście prawnym i psychologicznym. Jest kilka bardzo sprawnie działających organizacji, które wspierają kobiety w takich chwilach m.in. Fundacja Centrum Praw Kobiet, czy studenckie poradnie prawne. Fundacja oferuje pomoc prawną świadczoną przez profesjonalnych prawników i prawniczki w wielu miastach w Polsce, ale to nie jedyna organizacja, która może pomóc wstępnie zorientować się w przysługujących prawach, a nawet poprowadzić sprawę. Istnieją również organizacje, które wspierają mężczyzn w walce o opiekę nad dziećmi czy pomagające „przejść” przez postępowanie rozwodowe. Ponadto, istnieje również coraz bardziej rozwijający się system nieodpłatnej pomocy prawnej. Jednym z takich miejsc jest np. Klinika Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, która udziela bezpłatnej pomocy prawnej osobom, które ze względu na swoją sytuację materialną nie mogą skorzystać z płatnej porady zawodowego adwokata. Pomoc ta świadczona jest przez studentów ostatnich lat studiów prawniczych, ale pod nadzorem specjalistów – wykładowców, adwokatów/radców prawnych, którzy „czuwają” nad przebiegiem sprawy. Jeśli chodzi o dalsze kwestie, to oczywiście nie jest tak, że mąż, który odchodzi może zabrać wszystko i nie łożyć na dziecko. Niestety jednak, jeśli pomiędzy rozstającym się mężem i żoną jest konflikt i nie dochodzi do ustalenia takich kwestii polubownie, trzeba przygotować się na, często, długi proces. W przypadku, gdy mąż odchodzi, a my podejrzewamy, że nas zdradza, ważną kwestią jest uzyskanie w tej materii dowodów. Jednym ze sposobów jest oczywiście zatrudnienie wspomnianej już agencji detektywistycznej, ale to wiąże się z kosztami. Dowody będą konieczne, jeśli chcemy wykazać wyłączną winę drugiej strony, która oprócz pewnych psychologicznych aspektów, daje nam możliwość, np. wystąpienia o alimenty od wyłącznie winnego małżonka, w sytuacji, gdy znajdziemy się w niedostatku.

Co zrobić, gdy on/ona nie płaci alimentów?

Czy polskie prawo jest w stanie uporać się z tymi, którzy mimo zasądzonych alimentów, nie łożą na utrzymanie dzieci i skąd ta luka w prawie, która pozwala na ich bezkarność?

J.B. i Barbara N-G.: I na tym gruncie dochodzi do zmian, choć oczywiście wciąż ten problem jest niezwykle aktualny i prowadzi do absurdalnych, często tragicznych sytuacji. Należy pamiętać, że uchylanie się od płacenia alimentów zasądzonych przez sąd, stanowi przestępstwo uregulowane w Kodeksie karnym. Kilka lat temu doszło do nowelizacji art. 209 Kodeksu karnego penalizującego przestępstwo niealimentacji. Doszło do kilku ważnych zmian, w tym m.in. usunięto przesłankę dotyczącą „uporczywości” uchylania się od alimentów, która budziła dużo kontrowersji i znacznie utrudniała efektywne ściganie tego przestępstwa. Aby nie doszło do realizacji znamion przestępstwa z art. 209 KK, wystarczyło nie spełnić przesłanki „uporczywości” i np. przelewać drobne kwoty na rzecz uprawnionego, które w żaden sposób nie zapewniały możliwości zaspokojenia jego potrzeb. Usunięto też przesłankę dotyczącą konieczności wykazania istnienia „narażenia na niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych”. Na efektywność w spłaceniu alimentów wpłynąć może również regulacja art. 209 § 4 KK, zgodnie z którą nie podlega karze sprawca, który nie później niż przed upływem 30 dni od dnia pierwszego przesłuchania w charakterze podejrzanego uiścił w całości zaległe alimenty. Wiele niejasności co do wskazanego wyżej przepisu, nawet po nowelizacji, nadal się pojawia i prawdopodobnie to w dużej mierze prowadzi do bezkarności takich osób. Jeszcze inną kwestią jest ustalenie alimentów na odpowiednim poziomie. Często wysokość deklarowanych dochodów jest znacznie niższa od tych, które dana osoba w rzeczywistości otrzymuje i choć oczywiście sądy mają obowiązek uwzględnienia „możliwości zarobkowych” osoby zobowiązanej, w praktyce różnie to wygląda.  

Gdzie otrzymasz darmową pomoc prawną?

Wiem, że również udzielają Panie porad prawnych pro bono? Czy możecie opowiedzieć więcej o tej działalności?

J.B. i Barbara N-G.: W momencie, gdy trafia do nas osoba, która ma bardzo ciężką sytuację finansową i jest ofiarą przemocy albo jest doświadczona ciężkimi chorobami, prowadzimy takie sprawy pro bono. Do tej pory miałyśmy kilka takich spraw, w których zgłosiły się do kobiety chorujące na nowotwory, często w trakcie leczenia, zostawione przez mężów. Zajmujemy się sprawą takiej klientki, która nie dysponuje środkami na obsługę prawną. Zdarzył nam się też przypadek, w którym klientka miała „wydzielane” pieniądze przez męża, które nie starczały nawet na opłatę podstawowych rachunków i potrzeb.

NASZE EKSPERTKI:

Dr hab. adw. Barbara Namysłowska-Gabrysiak i mgr Julia Berg - prawniczki prowadzące wspólna Kancelarię Adwokacką specjalizującą się w prawie rodzinnym, wykładowczynie na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.